Po konserwacji Nord Stream 1 rosyjski gaz ponownie płynie do Niemiec. Jednak według szefa niemieckiej Federalnej Agencji Sieci, Gazprom ograniczył zapowiadany wolumen dostaw do 30 proc. mocy.
Pieskow o zarzutach wobec Moskwy
W rozmowie z dziennikarzami rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewniał, że ograniczenia przesyłu gazu są związane z problemami technicznymi po stronie europejskiej.
Polityk odrzucił jednocześnie oskarżenia, przedstawiane między innymi przez niemieckiego media, że Moskwa wykorzystuje kwestię dostaw do szantażu politycznego.
– Prezydent Putin w Teheranie wyraźnie powiedział, że Gazprom wypełniał, wypełnia i będzie wypełniał wszystkie zobowiązania – podkreślał Pieskow.
Obawy w Niemczech
Pomimo wznowienia dostaw, w Niemczech nadal podnoszone są obawy dotyczące możliwości rosyjskiego gazowego szantażu. Tym razem jednak chodzi nie o sam fakt wstrzymania dostaw, ale o ilość dostarczanego do Niemiec "błękitnego paliwa".
Jak napisał rano na Twitterze szef Federalnej Agencji ds. Sieci Klaus Müller, tak zwane nominacje dla Nord Stream 1 (ilość gazu, jaką Gazprom powinien przesyłać do Niemiec) nadal stanowiły jednie około 30 proc. przepustowości gazociągu.
Według wstępnych danych niemieckiej spółki operacyjnej w czwartek rano dostawy gazu gazociągiem Nord Stream 1 były mniej więcej tak duże, jak przed konserwacją. Poinformowano o nieco mniej niż 30 milionach kilowatogodzin na godzinę, co oznacza około 700 gigawatogodzin dziennie.
Zapowiedziana ilość jest mniej więcej taka sama jak tuż przed rozpoczęciem rutynowych prac konserwacyjnych, kiedy rurociąg pracował z 40-procentową przepustowością. Według pierwszych danych firmy gaz o objętości około 21,4 mln kilowatogodzin zaczął być dostarczany w godzinach od 6:00 do 7:00
Czytaj też:
Bruksela chce zmusić kraje UE do oszczędzania gazu. Przygotowuje nowe uprawnieniaCzytaj też:
Ukraina potrzebuje 8 mld dolarów. "Żeby przetrwać sezon grzewczy"