Jak informuje amerykańska stacja CNN, co najmniej 25 osób zginęło w hrabstwie Erie w stanie Nowy Jork w wyniku potężnej burzy śnieżnej, która w ostatnich dniach nawiedziła znaczną część Stanów Zjednoczonych. Liczba ofiar śmiertelnych w całym kraju zwiększyła się do 47.
Część zachodniego Nowego Jorku wciąż są zasypane grubą warstwą śniegu. Lokalne media podają, że pokrywa śnieżna ma nawet ponad metr grubości. Tysiące samochodów utknęło w gigantycznych zaspach. Wiele budynków jest pozbawionych energii elektrycznej. A to wszystko podczas świąt Bożego Narodzenia i zaledwie miesiąc po tym, jak region nawiedziła największa w historii burza śnieżna.
– To okropna sytuacja – powiedział na konferencji prasowej Mark Poloncarz, dyrektor hrabstwa Erie, zauważając, że urzędnicy spodziewają się, że od poniedziałku rano do 13:00 we wtorek może spaść jeszcze ok. 30 cm śniegu.
Śnieżny armagedon
W ciągu ostatniego tygodnia ogromna burza śnieżna ogarnęła duży obszar Stanów Zjednoczonych. Pogoda przyniosła niebezpiecznie niskie temperatury i wiatr. W wyniku kataklizmu doszło również do przerw w dostawie prądu, a tysiące lotów zostało odwołanych.
Ponad 10 milionów ludzi otrzymało ostrzeżenia dotyczące niebezpieczeństwa zamarznięcia, w tym mieszkańcy Orlando, Jacksonville, Tallahassee, Mobile, Montgomery i Birmingham.
Według PowerOutage.US w poniedziałek w całym kraju około 65 000 klientów nie miało dostępu do prądu. Od początku burzy liczba awarii momentami przekraczała milion.
Burza sparaliżowała również podróże w USA podczas pracowitego świątecznego weekendu, kiedy odwołano ponad 5000 lotów w piątek, ponad 3400 lotów w sobotę i ponad 3100 w Boże Narodzenie. Prawie 2500 lotów w obrębie, do lub z USA zostało już odwołanych od godziny 13:00 czasu wschodniego w poniedziałek.
Czytaj też:
38-latek poślizgnął się na ulicy. Zmarł na miejscu