Jako o byłej UE. Albowiem Unia na naszych oczach coraz szybciej się „zwija”, „zwęża” i „spłyca”. Chociaż dekompozycja potrwa pewnie jeszcze lata.
Najkrócej mówiąc: UE roztrzaskuje się na ścianie, którą okazał się wolny rynek. Przyczyna tego stanu rzeczy jest prosta – z powodów oczywistych, choć skrzętnie skrywanych pod maską rzekomo wspólnych europejskich interesów, narody Europy (tak jak wszystkie) zawsze starały się realizować wyłącznie własne narodowe interesy – realizować na wszelkie sposoby, w tym wykorzystując międzynarodowe organizacje, także Unię Europejską.
Właśnie w realizacji swych narodowych interesów bogate kraje Europy Zachodniej napotkały teraz – po przyjęciu do UE państw co prawda biedniejszych, lecz o bardziej konkurencyjnych gospodarkach – przeszkodę, której nie potrafią pokonać inaczej, niż krok po kroku demontując kluczowe wolności, wokół których ufundowano Wspólnotę Europejską: swobodny przepływ ludzi, kapitałów, towarów i usług. A więc demontując filary, na których UE się opiera, czyli także ją samą. Symbolem tego procesu jest ostatnio tandem Merkel-Macron.
Zaczyna się od rynku usług, bo to tu firmy z nowo przyjętych do UE państw najszybciej zagroziły interesom swych konkurentów z krajów Europy Zachodniej. Świetnym tego przykładem jest unijny rynek usług transportowych opanowany w ponad 25 proc. (!) przez firmy polskie. A im więcej zarabiają firmy z Polski, Węgier lub Czech, tym mniej firmy z Niemiec, Francji lub Włoch. Ponoszące na wolnym rynku porażkę za porażką w starciu z rywalami z Europy Środkowej spółki wymuszają na swych politykach, by ci forsowali w ramach UE rozwiązania, które pomogą wykurzyć konkurentów. I to się dzieje.
Po transporcie demontaż wolnego rynku usług w UE przeniesie się na inne jego segmenty. A raczej już się przeniósł, bo akcja krajów Europy Zachodniej przeciw pracownikom delegowanym do nich do pracy przez firmy z państw Europy Środkowej już ruszyła. Akcja bezpardonowa, która ma na celu jak najszybsze usunięcie z ich narodowych rynków tańszych, a wysoko wykwalifikowanych usługodawców z naszej części Unii. I oczywiście na usługach się nie skończy. Dlaczego bowiem miałoby się skończyć?
A gdy już UE przemieni się w organizację, której istotą będą reguły utrudniające robienie interesów w innych, należących do niej krajach, to czy będzie nas w niej trzymać coś więcej niż – to fakt, szalenie ważne! – względy geopolityczne?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.