Przedstawiciel Ministerstwa Obrony Białorusi oskarżył Ukrainę o przeprowadzanie prowokacji na granicy. Białorusie władze zapowiadają, że będą zmuszone nakierować swoje działania na "odpowiednią reakcję" wobec Kijowa.
Mińsk oskarża Kijów
Zastępca szefa MON ds. międzynarodowej współpracy wojskowej płk Walerij Revenko powiedział, że istnieje duże ryzyko zbrojnych prowokacji na granicy białorusko-ukraińskiej, które mogą „przerodzić się w incydenty graniczne”.
– Jednocześnie, jeśli wcześniej tylko rejestrowaliśmy prowokacje, to teraz przeszliśmy do działań, aby odpowiednio na nie reagować. Chciałbym podkreślić, że ta reakcja jest maksymalnie powściągliwa. Rozumiemy, że nasza cierpliwość zależy od tego, czy zbrojny konflikt na Ukrainie utrzyma się w obecnych ramach, czy też przybierze większą skalę – powiedział Revenko.
Białoruś wejdzie do wojny?
Od samego początku zbrojnej agresji na Ukrainę Rosja korzysta z pomocy Białorusi. Mińsk udostępnia swoje terytorium dla rosyjskich wojsk oraz wyrzutni rakietowych, co umożliwia ostrzał m.in. stolicy Ukrainy, Kijowa. Jednocześnie wciąż trwają spekulacje na temat tego, czy wojska białoruskie dołączą do rosyjskiej agresji i wezmą czynny udział w działaniach zbrojnych. Według większości ekspertów oraz członków ukraińskiego Sztabu Generalnego w tej chwili to niebezpieczeństwo nie jest wysokie.
Dowódca Zjednoczonych Sił Zbrojnych Ukrainy generał broni Sergiej Najew powiedział, że Rosja nie ma jeszcze na Białorusi wystarczających sił, aby powtórzyć atak na Ukrainę. Jednocześnie przewodniczący DPZR Andrij Demczenko potwierdził, że na granicy z Białorusią nie ma grupy uderzeniowej wojsk rosyjskich zdolnej do powtórzenia wydarzeń z 24 lutego 2022 roku.
Czytaj też:
Rosyjski ekspert wzywa Mińsk do zbrojeń. Wskazał Łukaszence celCzytaj też:
"Wielki błąd historyczny". Zełenski ostrzega ŁukaszenkęCzytaj też:
"Decyzja zapadła. Odpowiemy". Łukaszenka grozi Polsce i Litwie