Patriarcha Cyryl nawołuje dzieci Donbasu do obrony "ruskiego miru"

Patriarcha Cyryl nawołuje dzieci Donbasu do obrony "ruskiego miru"

Dodano: 
Kobieta z dzieckiem schodzi do metra w Kijowie
Kobieta z dzieckiem schodzi do metra w Kijowie Źródło:UNIAN / Fot.: Sinitsa Aleksandr
Ważne, abyście wy, młodzi ludzie, nosili w sobie ten światopogląd, tę tożsamość – mówił do dzieci patriarcha Moskwy Cyryl.

– Donbas dzisiaj stanowi forpocztę rosyjskiego świata, forpocztę Rosji – tak mówił patriarcha Moskwy Cyryl do 190 dzieci i młodzieży z okupowanych terytoriów Ukrainy.

– Ważne, abyście wy, młodzi ludzie, nosili w sobie ten światopogląd, tę tożsamość – dodawał. Prawosławny hierarcha po raz kolejny podkreślał, że jego zdaniem wojna rozpętana przez Putina jest sprawiedliwa.

Informację o tych słowach podała agencja RIA Novosti. Patriarcha wypowiedział je podczas spotkania w katedrze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie. Zebrana młodzież, według oficjalnych informacji, pochodzi właśnie z Donbasu i przebywa na obozach sportowych w okolicach Kaługi, Tuły oraz Jekaterynburga.

Podkreślając, iż rosyjski świat ma wielu wrogów, Cyryl otwarcie uznawał podbój wschodnich ziem Ukrainy za sprzeciwianie się możnym tego świata, "którzy chcą panować nad innymi".

Rosjanie porywają i indoktrynują dzieci

Tymczasem media i organizacje pozarządowe apelują ws. porwań ukraińskich dzieci przez Rosjan.

Co najmniej kilka tysięcy ukraińskich dzieci trafiło do rosyjskich placówek opiekuńczych, gdzie zostają poddane indoktrynacji

Ich "edukatorami" są m.in. brutalni czeczeńscy wojskowi. Wysoki Przedstawiciel ONZ ds. uchodźców zaznacza, że na ten moment brakuje danych, by dokładnie oszacować skalę owego haniebnego procederu.

"Wierzyłam, że Putin chce nam pomóc"

Niektóre osoby, które uszły ze wschodu Ukrainy, przyznały, iż same oddały swoje dzieci, ufając obietnicom Rosjan o chęci zapewnienia najmłodszym bezpieczeństwa.

– Wierzyłam, że Putin chce nam pomóc. Przed wojną podobał mi się pomysł zbliżenia do Moskwy, ale kiedy zobaczyłam, jak naprawdę nas traktują, pożałowałam (swojej decyzji) – mówi jedna z matek włoskiemu dziennikowi "Avvenire".

Kobieta obwinia się za swój wybór i wyznaje, iż nie ma żadnej informacji ze strony Rosjan o tym, gdzie jest jej dziecko. Jak wskazywali inni rodzice, wobec bombardowań nie mieli innej drogi wyjścia poza oddaniem swoich synów i córek.

Czytaj też:
Dzieci na wojnie. "Nauczyły się, że świat może stać się przerażającym miejscem"
Czytaj też:
"Żadne nie powinno tego doznać". Raport o cierpieniu dzieci podczas wojny

Źródło: KAI
Czytaj także