Koniec Europy bliski?
  • Witold RepetowiczAutor:Witold Repetowicz

Koniec Europy bliski?

Dodano: 
Kryzys migracyjny na Lampedusie
Kryzys migracyjny na Lampedusie Źródło: PAP/EPA / Ciro Fusco
Najazd 10 tys. afrykańskich migrantów na włoską wyspę Lampedusa w ciągu dwóch dni to klasyczny przykład użycia broni demograficznej. Tunezja zareagowała w ten sposób na „troskę” Parlamentu Europejskiego o stan demokracji w tym północnoafrykańskim kraju. Jednak kryzys ten jest przede wszystkim rezultatem polityki multi-kulti i „refugee welcome”.

Rosnąca dramatycznie presja migracyjna na Europę jest efektem nakładających się na siebie przyczyn naturalnych oraz sztucznej stymulacji. Z jednej strony Afrykańczyków jest po prostu coraz więcej, a zasobów wody i jedzenia – coraz mniej. W połowie XX w. w Afryce Subsaharyjskiej mieszkało mniej niż 200 mln osób, podczas gdy obecnie liczba ta przekroczyła już 1,2 mld. Tylko od 2015 r., gdy wybuchł największy dotąd kryzys migracyjny, populacja Afryki Subsaharyjskiej zwiększyła się o 230 mln osób. To więcej, niż wynosiła liczba ludności tego regionu 70 lat temu i ponad połowa obecnej populacji UE. Afrykański walec demograficzny nie ma jednak zamiaru zwalniać i za 25 lat przybędzie kolejny miliard mieszkańców terenów na południe od Sahary. Z drugiej jednak strony różne autorytarne reżimy wykorzystują rosnący potencjał demograficzno-migracyjny do stymulowania strumieni migracyjnych po to, by wymuszać na Europie (UE lub poszczególnych państwach) ustępstwa polityczne i finansowe. Jest to klasyczny schemat weaponizacji migracji, który można było zaobserwować w 2015 r., gdy Turcja uderzyła migrantami na Europę, by wymusić na niej przymknięcie oczu na zbrodnicze metody użyte w ramach pacyfikacji trwającego wówczas kurdyjskiego powstania, a także wyłudzić z Brukseli 6 mld euro, rzekomo na „pomoc dla uchodźców”. Pieniądze i ustępstwa polityczne były też motywem, choć nie jedynym, białorusko- -rosyjskiej operacji „Śluza”, czyli skierowania przez reżim Łukaszenki sztucznie sformowanego strumienia migracyjnego przeciwko Polsce. Tymczasem w połowie lipca br. Komisja Europejska zawarła umowę z rządem Tunezji dotyczącą powstrzymywania przez służby tego kraju migracji z Afryki Subsaharyjskiej, w zamian za wsparcie finansowe (czytaj: haracz) w postaci 250 mln euro. Deal ten wpisywał się w filozofię słynnego Paktu Migracyjnego, który wywołuje tyle kontrowersji w Polsce ze względu na tzw. mechanizm solidarnościowy, czyli wybór między „nieprzymusową” relokacją a finansową karą (okupem). Pakt ten zakłada współpracę z krajami trzecimi w powstrzymywaniu migracji pod warunkiem, że są one „bezpieczne”. To zastrzeżenie jest jednak oczywistą fikcją. Już wcześniej UE zawierała umowy z takimi krajami jak Sudan czy Niger i wiadomo było, że metody stosowane przez te państwa są często zbrodnicze. W Sudanie część środków trafiała zresztą do słynnego bandyty, tj. „generała” Mohameda Hamdana Degalo, odpowiedzialnego za liczne zbrodnie w Darfurze i Chartumie oraz wspieranego przez rosyjskich wagnerowców.

Co z porozumieniem?

Nie jest żadną tajemnicą, że arabska Afryka Północna ma do czarnoskórej ludności Afryki Subsaharyjskiej stosunek rasistowski. Jest to konsekwencja wielowiekowej tradycji polowania na niewolników.

Artykuł został opublikowany w 39/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także