Ujawnił to Konstantin Gorodica, zajmujący się studentami zagranicznym w tzw. egzarchacie afrykańskim Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Stoi on również na czele rosyjsko-chińskiego ośrodka kulturalnego "Żar-Ptak", który wynajduje i wysyła studentów z Indii i Nepalu jako ochotników do pracy w klasztorach rosyjskich i który jest zaangażowany w podobne praktyki z młodzieżą z Czarnego Lądu.
Kształcenie młodych Afrykańczyków w rosyjskich seminariach duchownych było i jest szeroko reklamowane w Rosyjskim Kościele Prawosławnym jako działalność prawdziwie misyjna prowadzona przez Patriarchat Moskiewski na Czarnym Lądzie. Obecnie jednak staje się oczywiste, że los tych ludzi w Rosji nie będzie się wiązał z Kościołem, ale będą oni walczyć na Ukrainie.
Rosjanie wykorzystują Afrykańczyków na wojnie
W tym kontekście rosyjskie środki przekazu przytoczyły wypowiedź Jeleny Subbotiny z Ministerstwa Informacji tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, która opowiedziała o ochotnikach, którzy pracowali przy odbudowie monasteru św. Mikołaja w Bawikinie w obwodzie riazańskim. Dowiedzieli się oni o tej pracy od wspomnianego ośrodka "Żar-Ptak", pomagającego przy odbudowie świątyń rosyjskich. Według Subbotiny grupa studentów afrykańskich, indyjskich i nepalskich uda się wkrótce do strefy tzw. "specjalnej operacji wojskowej" (tak propaganda rosyjska nazywa toczącą się obecnie wojnę na Ukrainie). "Ludzie ci przybyli do Rosji w maju 2023 początkowo mieli się uczyć w seminarium duchownym, aby zostać następnie kapłanami lub mnichami" – powiedziała przedstawicielka władz donieckich.
Należy zauważyć, że ci niedoszli duchowni przyjęli chrzest z rąk prawosławnych kapłanów greckich, tzn. w Patriarchacie Aleksandryjskim, od którego oderwał ich pod koniec 2021 RKP, tworząc wspomniany "egzarchat afrykański", obejmujący cały kontynent. Obecnie przeszli oni de facto pod jurysdykcję Patriarchatu Moskiewskiego, choć formalnie decyzji o powstaniu egzarchatu Aleksandria nie uznała, uważając ją za sprzeczną z prawem kanonicznym i tym samym wspomniani studenci pozostają nadal w Patriarchacie Aleksandryjskim.
"Rozumiem, że młodzi ludzie z różnych krajów zostali sprowadzeni do Rosji, aby się kształcić w seminariach a następnie wrócić do swych domów jako księża. Dlaczego jednak w tej podróży pojawia się nagle etap wojenny? Czyżby był nadmiar młodych prawosławnych w Afryce? A może jest taki niedostatek rosyjskich mężczyzn na froncie, że trzeba ich mobilizować przed wstąpieniem do seminarium? Czy też w klasztorach odbywa się takie «pranie mózgów», że od człowieka wymaga się nie tego, aby się modflił, ale aby strzelał (i to do prawosławnych)?" – zapytał retorycznie, komentując tę wiadomość, diakon Andriej Kurajew, kilka miesięcy temu wydalony ze stanu duchownego w RKP i przebywający obecnie na emigracji w Czechach, znany ze swego krytycznego stosunku do Patriarchatu Moskiewskiego.
Odnosząc się do pozytywnych ocen tego zjawiska w mediach rosyjskich zwrócił uwagę, że przekształcanie punktów "misyjnych" w ośrodki werbowania najemników nie jest czymś nowym w dziejach. Na przykład władze Bizancjum wciągały ochotników z nowo ochrzczonej Rusi do swych wojen domowych i innych, np. w IX czy X wieku. "Ale zobaczyć coś takiego dzisiaj jest czymś bezcennym" – ironizował diakon.
Czytaj też:
Ukraiński deputowany: Konfederacja otwarcie pracuje na RosjęCzytaj też:
Premier Słowacji ostrzega przed III wojną światową. "Rosja została oszukana przez NATO"