Zakończyła się kadencja Zełenskiego. Co stanowią przepisy?

Zakończyła się kadencja Zełenskiego. Co stanowią przepisy?

Dodano: 
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Źródło:PAP / Vladyslav Musiienko
Zakończyła się kadencja Wołodymyra Zełenskiego jako prezydenta Ukrainy. Co stanowią w takiej sytuacji przepisy?

Kadencja prezydenta Zełenskiego rozpoczęła się w poniedziałek 20 maja 2019 roku. Formalnie powinna zatem zakończyć się w poniedziałek 20 maja 2024 roku.

Z uwagi na trwającą wojnę z Rosją na Ukrainie nie zorganizowano wyborów prezydenckich. Nie byłoby możliwości zapewnić bezpieczeństwa wszystkim komisjom wyborczym na terenie kraju, a ponadto miliony Ukraińców wciąż przebywają za granicami. Kolejny problem stanowi fakt, że część południowo-wschodniej Ukrainy znajduje się pod rosyjską okupacją.

Zełenski dalej prezydentem?

Ukraińska konstytucja nie precyzuje jednoznacznie, co robić w takiej sytuacji, ale w artykule 108 stanowi, że urzędujący prezydent pełni funkcję do wyboru i zaprzysiężenia następcy.

Z kolei ustawa o stanie wojennym zabrania przeprowadzania jakichkolwiek wyborów. W krótkiej historii współczesnej Ukrainy zdarzało się już, że prezydent urzędował dłużej, niż powinien, choć wojny nie było. Chodzi o rok 2004, kiedy trwała tzw. pomarańcza rewolucja i Leonid Kuczma pełnił funkcję trzy miesiące dłużej, czekając na powtórkę drugiej tury wyborów na prezydenta.

Co na to Rosja?

Krem oświadczył w marcu, że kiedy Wołodymyr Zełenski utraci swoją legitymację, to o ewentualnym pokoju nie będzie z nim mowy. Moskwa wskazała, że będzie podejmować temat tylko "z prawomocnymi władzami" Ukrainy. Władimir Putin twierdzi, że Rosja jest gotowa do wznowienia rozmów pokojowych z Ukrainą, a tamtejsze ośrodki polityczne, medialne i propagandowe opowiadają, że Zełenski powinien 21 maja złożyć urząd.

Czytaj też:
Zełenski podpisał ustawę. Potencjalnie zwiększy liczbę zwerbowanych do wojska
Czytaj też:
Kijów ma powód do zadowolenia. Duży gracz pojawi się na szczycie w Szwajcarii

Opracował: Grzegorz Grzymowicz
Źródło: rp.pl / oko.press
Czytaj także