Obywatel Wielkiej Brytanii James Howells zarzuca samorządowcom, że nie umożliwili mu przeszukania potężnego obszaru wysypiska śmieci.
Materiał na tragikomedię. Bitcoiny wyrzucone przez przypadek
Jak w ogóle doszło do wyrzucenia bitoinów? Sprawa ma swój początek już 11 lat temu. Howells wymienił w swoim komputerze dysk twardy, skopiował wszystkie pliki będąc przekonanym, że na starym dysku nie zostało już nic ważnego. Okazało się, że jest inaczej.
Co ciekawe, w cybernetycznym "portfelu" mężczyzny było aż 7,5 tys. bitcoinów, co obecnie stanowi olbrzymi kapitał. Mówi się nawet o wartości rzędu 500 mln funtów.
Brytyjczyk nie wyrzucił jednak starego dysku, ale włożył go do czarnego plastikowego worka. Niestety inny plan miała jego ówczesna partnerka, która uznała pakunek leżący w domu za zwykły worek śmieci. O tym, co znajdowało się w środku, dowiedziała się dopiero po wyrzuceniu go. Warto nadmienić, że James Howells i jego ówczesna partnerka nie są już razem.
Dysk z bitcoinami na komunalnym wysypisku
Dysk musiał trafić na pobliskie wysypisko śmieci o wielkości dwóch boisk piłkarskich. Brytyjczyk natychmiast udał się na miejsce, licząc, że doszło do segregacji odpadów, która pozwoli mu na odnalezienie zguby. Urządzenie nie trafiło jednak do oddzielnego kontenera ze sprzętem elektronicznym.
Ślad po dysku z drogocenną zawartością zaginął. Howells od dekady nie ustaje jednak w staraniach o przeszukanie wysypiska, choć zdaje sobie sprawę, jak czasochłonne byłoby to wyzwanie.
Oprócz przeszukania składu tysięcy podobnych urządzeń, Brytyjczyk ma przed sobą jeszcze jedną przeszkodę – władze gminy. Włodarze nie pozwalają mu wejść na teren. Swoją odmowę tłumaczą kwestiami bezpieczeństwa.
Batalia sądowa o dysk na wysypisku śmieci
Ostatecznie James Howells zdecydował się na skierowanie sprawy do sądu. Powodem jego decyzji jest fakt, że wartość bitcoinów stale rośnie. Mężczyzna uważa, że pozew jest jedyną szansą na odzyskanie dysku.
Tu jednak pojawiają się kolejne problemy. W świetle brytyjskiego prawa każdy przedmiot, który trafia na komunalne wysypisko śmieci przestaje być własnością swojego dotychczasowego właściciela, lecz wchodzi w skład majątku gminy.
Nawet jeśli Howells wygrałby sprawę przed sądem, to odnalezienie zguby po 11 latach wydaje się wątpliwe. Tym bardziej, że przedmiot mógł ulec dewastacji na skutek warunków, w jakich mógł być przechowywany. O ile w ogóle jeszcze jest na wysypisku.
Czytaj też:
Klapa pilotażu CBDC? Pracownicy wymieniają cyfrowe pensje na gotówkęCzytaj też:
"Wielokrotnie powtarzałem". Mentzen zdradził "sekret" zarabiania dużych pieniędzy