Przeciwko rządowi zostały zgłoszone dwa wota nieufności. Jedno od prawicy, drugie od lewicy. Co ciekawe prawicowi wnioskodawcy nie chcieli poprzeć lewicowego wotum, a lewicowi – prawicowego. Politycy argumentowali, że kierują się różnymi zasadami i wartościami.
Afera w Pałacu Elizejskim
Sprawa jest pokłosiem skandalem jaki narósł wokół manifestacji pierwszomajowej. Benalla miał wtedy być przebrany za policjanta i pobić dwóch uczestników demonstracji. Wiceszef kancelarii podczas całej akcji miał na głowie kask policyjny, a na ramieniu opaskę z napisem "Policja".
Na wniosek prezydenta Benalla dostał pierwszego maja specjalne uprawnienia dotyczące obserwowania uczestników manifestacji. Nie wiadomo jednak dlaczego zdecydował się interweniować podczas niedawnych protestów. Sam oskarżony bronił się, że chciał poznać sposób działania służb "od środka". Nagrania dokumentujące udział Benalla w bójce opublikował francuski dziennik "Le Monde"
Nie był to jednak koniec afery. Kilka dni po upublicznieniu nagrań prezydent musiał zmierzyć się z oskarżeniami, jakoby Benalla był jego... kochankiem. Macronowi zarzucano również, że udzielił swojemu współpracownikowi kodów nuklearnych.
Prezydent Francji jednak oficjalnie zaprzecza. "Nie, Alexandre Benalla nie miał kodów nuklearnych... nie, Benalla nie był moim kochankiem" – "Le Parisien" cytuje prezydenta Francji.
Czytaj też:
Wiceszef kancelarii Macrona z zarzutami. Przebrany za policjanta miał bić protestującychCzytaj też:
Macron zaprzecza: To nie mój kochanek. Nie przekazałem mu kodów nuklearnych