Nicolas Sarkozy nie był suwerenistą ani konserwatystą. Wykpił wynik referendum, w którym Francuzi odrzucili projekt konstytucji Unii Europejskiej, i przeprowadził jej ratyfikację w postaci traktatu lizbońskiego. Był zagorzałym zwolennikiem globalizacji, porzucił przy tym jedyną w swoim rodzaju pozycję Francji w NATO, wytyczoną jeszcze w 1966 r. przez gen. de Gaulle’a, integrując z powrotem jej siły zbrojne, dotychczas zupełnie niezależne, z amerykańskim dowództwem NATO. Zdestabilizował Bliski Wschód, eskalując NATO-wski interwencjonizm w Libii w 2011 r., skutkujący, obok wojny domowej w Syrii, kryzysem migracyjnym dla całej Unii Europejskiej. W końcu, pośród dłuższej listy pretensji i zarzutów, można by podkreślić, że to jego minister edukacji wprowadzał do programów nauczania zalążki wojującej dziś z normalnością teorii gender.
A jednak, jakkolwiek by patrzeć na jego prezydenturę i jej owoce, obecne bardzo nietypowe skazanie Sarkozy’ego ma prawo szokować i zastanawiać. Afera jest dość zawiła – postaram się ją za chwilę stosunkowo jasno streścić – a samo orzeczenie sądowe liczy przeszło 400 stron, natomiast clou wyroku jest następujące: Sarkozy został oczyszczony z trzech spośród czterech stawianych mu zarzutów. W przypadku czwartego uznano, że nie mógł nie wiedzieć, iż jego dwaj współpracownicy – Claude Guéant i Brice Hortefeux – mieli intencję uzyskania przestępczego finansowania jego kampanii wyborczej z 2007 r. za pomocą środków z Libii, którego to finansowania jednak nie wykazano. Libia ma tu znaczenie szczególne, o posmaku terrorystycznym – po wysadzeniu w 1989 r. samolotu francuskich linii lotniczych UTA na trasie z Kongo do Paryża, w którym zginęło kilkudziesięciu Francuzów (był to libijski odwet za francuskie wsparcie Czadu w konflikcie libijsko- -czadzkim), kraj ten był dyplomatycznie odizolowany, stąd inwestycja w kampanię Sarkozy’ego miała być ceną za normalizację stosunków dyplomatycznych.
Sprawa sprzed lat
A zatem 25 września były prezydent Francji został w pierwszej instancji skazany na pięć lat rzeczywistego więzienia za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, której to przestępstwa nie wykazano. W dodatku, mimo że skazany ma prawo do apelacji, sąd zadecydował o tymczasowej wymierzalności kary (data jego uwięzienia ma zostać wyznaczona 13 października), powodując zdumienie części francuskiej opinii publicznej i prowokując pytania o niezawisłość, a raczej o upolitycznienie sądów. Innymi słowy: nie udowodniono popełnienia zasadniczego przestępstwa, ale założono istnienie zorganizowanej grupy przestępczej, ito z tego powodu zdecydowano o osadzeniu Nicolasa Sarkozy’ego w więzieniu, nie czekając, aż jego sprawa zostanie rozpatrzona przez sąd apelacyjny, tak jakby objęty permanentną policyjną ochroną, jako była głowa państwa, miał on realną możliwość ucieczki lub zachodziłoby zasadne prawdopodobieństwo popełnienia przezeń recydywy w tej dziedzinie…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
