Front ukraiński na krawędzi
  • Wojciech GolonkaAutor:Wojciech Golonka

Front ukraiński na krawędzi

Dodano: 
Ukraiński czołg podczas wojny z Rosją
Ukraiński czołg podczas wojny z Rosją Źródło: Wikimedia Commons
Położenie militarne Kijowa jest obecnie naprawdę dramatyczne, choć niekoniecznie przesądzone, a położenie polityczne – coraz bardziej kruche.

Wprawdzie z frontu wschodnie go, jak to na wojnach bywa, dochodzą sprzeczne informacje co do rzeczywistego położenia sił ukraińskich i postępów armii rosyjskiej, ale nie ma najmniejszej wątpliwości, że na froncie tym obecnie coraz mocniej trzeszczy – i to nie tylko na odcinku osławionego już Pokrowska – co zwiastuje możliwe fatalne dla Kijowa tąpnięcia. Mimo prób minimalizacji skali tych zagrożeń przez ukraińskie władze umiejętnymi przekazami i akcjami wizerunkowymi zachodnie media, dotychczas zasadniczo przychylne Wołodymyrowi Zełenskiemu, obficie i jakby niemal jednogłośnie rozpisują się nad fatalnymi scenariuszami, które nastąpią po upadku Pokrowska (już w większości kontrolowanego przez Rosjan) lub w przypadku postępującej wyrwy na odcinku zaporoskim, gdzie także ma miejsce dynamiczny rozwój sytuacji.

Powszechny pesymizm wyzierający z tych przekazów (w tym nawet ukraińskich), zdublowany raz to defetyzmem, raz to gniewem, dobitnie świadczy, że nie mamy w tym wypadku do czynienia z operacją rosyjskiej propagandy (niepozostającej skądinąd bezczynną), a echem rzeczywistych klęsk gruntownie niekorzystnych dla Ukrainy, otwierających Rosji pole do manewru dla dalszych działań wojennych. Jeśli wziąć w dodatku pod uwagę poważne zaburzenia ukraińskiego systemu energetycznego, będącego obecnie głównym celem rosyjskich uderzeń z powietrza, bardzo głośne skan dale korupcyjne uderzające bezpośrednio w sam rząd oraz niespinające się budżety państw europejskich mających – w teorii – podtrzymywać materialnie i finansowo wysiłek wojenny Ukrainy po wycofaniu się USA, to położenie militarne Kijowa 24-30 XI 2025 jest obecnie naprawdę dramatyczne, choć niekoniecznie przesądzone, a położenie polityczne – coraz bardziej kruche.

Samobójcza ofensywa?

Ma się rozumieć – i podkreślają to niereformowalnie optymistyczni poplecznicy ukraińskiego zbrojnego oporu – nie każda ofensywa, nawet wstępnie zwycięska, przesądza o wyniku wojny. To prawda, wystarczy wspomnieć potężne ofensywy armii niemieckiej z wiosny 1918 r. na froncie zachodnim, umożliwiające początkowo ogromne sukcesy tak tyczne Niemiec, które jednak skończyły się dlań kompletną klęską strategiczną. W rzeczy samej niemieccy generałowie dokonali wówczas ostatecznej próby rozbicia wojsk ententy, zanim przybywające na kontynent wojska amerykańskie miały osiągnąć masę krytyczną zdolną przesądzić o wyniku wojny. Ich marcowa operacja „Michael” okazała się wówczas największą od 1914 r. ofensywą, przełamującą front brytyjski pod Sommą, kiedy to posunięto się aż o 60 km w głąb terytorium alianckiego i zbliżono na ok. 80 km do Paryża, siejąc panikę wśród Francuzów i Anglików.

Z kolei w czasie majowej operacji „Blücher-Yorck” (przy czym tych operacji ofensywnych było łącznie więcej) Niemcy zaatakowali francuski front nad rzeką Aisne, znów zbliżając się do Paryża na kierunku rzeki Marny, który zresztą, właśnie w 1918 r., między marcem a sierpniem bezlitośnie ostrzeliwali słynnym działem paryskim, zdolnym prowadzić ostrzał stolicy z odległości 120 km, próbując tym samym złamać morale Francuzów. Ostatecznie jednak, mimo największych zdobyczy terytorium od 1914 r. i dziesiątek tysięcy jeńców wziętych do niewoli, ofensywy niemieckie, okupione stratą ponad miliona żołnierzy, wyczerpały ludzkie rezerwy Niemiec, nie osiągnąwszy celów strategicznych (brak upadku Paryża, brak rozbicia armii brytyjskiej i francuskiej, brak uzyskania nawet przewagi negocjacyjnej do rozmów pokojowych). Z kolei po bitwie nad Marną kraje ententy przeszły bezpośrednio do zwycięskiej studniowej kontrofensywy, zmuszającej przeciwnika do rozejmu będącego w praktyce kapitulacją Niemiec.

Artykuł został opublikowany w 48/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także