Ucieczka z przegranego obozu nabiera tempa. Do mediów do niedawna traktowanych przez elity jak trędowate teraz sami wpraszają się liderzy korporacji zawodowych, szefowie spółek Skarbu Państwa, celebryci. Agencje PR-owskie opowiadają o prawdziwym zalewie klientów zadających na różne sposoby to samo pytanie: Gdzie, do kogo i z czym uderzyć, by się zaprzyjaźnić z nowym układem? A pracownicy różnych teoretycznie niezależnych od władzy instytucji szukają w pawlaczu starych notesików z telefonami znajomych, do których przez długie lata się nie odzywali.
Tylko jedna grupa zawodowa wie, że jej na nic się nie przyda ewangeliczne wskazanie: „Nawracajcie się i czyńcie pokutę”, nawet ubogacone nakazem chwili: „I to szybko, bo dla nawróconych za późno i nie dość w pokucie gorliwych łaski przebaczenia zabraknie”. To ci, którzy poprzedniej władzy „dawali twarzy”. Ci, którzy liderowali „przemysłowi pogardy”, firmowali propagandowe manipulacje, kłamali w żywe oczy z łamów i telewizorów. Jeśli, jak twierdzi wielu (w tym ja), obecna zmiana władzy przypomina skalą i społecznymi oczekiwaniami tę sprzed 25 lat, to dla wspomnianej grupy jest to podobieństwo bardzo niedobre. W końcu przez rok 1989 przeszli bez szwanku sprawcy wszelkich możliwych świństw, ostracyzm i kara spotkały jedynie grupę prezenterów reżimowego „Dziennika Telewizyjnego”. Tylko ludzie tacy jak Marek Barański, Marek Tumanowicz i Irena Falska musieli obniżyć życiowy standard i mieli kłopoty ze znalezieniem pracy. (…)
fot. Krzysztof Kuczyk/Forum