Minęło dopiero pięć tygodni, odkąd w ogrodzie rodziny Andrzejewskich w jednej z podwarszawskich miejscowości zjawili się nowi mieszkańcy. A konkretnie cztery rodziny. Każda liczy sobie jakieś 5 tys. pszczół.
– Chciałem, żeby się coś działo, szukałem nowego hobby. Myślałem o zakupie motocykla, ale żona nie była entuzjastką tego pomysłu, więc musiałem zweryfikować plany. A że kolega ma pszczoły, to kiedyś wprosiłem się na miodobranie i zafascynowało mnie pszczelarstwo. To rodzaj hobby, które pozwala mi być blisko domu. Mamy już siedem kur, sami pieczemy chleb, robimy domowe sery. Teraz doszły pszczoły – opowiada Marcin Andrzejewski. I zastrzega: – Na razie jestem początkującym pszczelarzem, wciąż się uczę.
Czytaj też:
Pandemia zbliżyła rodziny?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.