Polska rozbrojona
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Polska rozbrojona

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneŹródło:Pixabay/Domena Publiczna
Niechęć większości Polaków do zwiększenia dostępności broni bierze się z ideologicznego prania mózgów i kompletnej niewiedzy o obecnym stanie prawnym oraz alternatywnych propozycjach.

Hoplofobia to irracjonalny lęk przed bronią („hóplon” to po grecku „broń”). Ten lęk od wielu lat stara się wpoić Europejczykom lewica. Nie robi tego z powodów pragmatycznych, ale ideologicznych. Jedną z najważniejszych cech lewicowego myślenia o świecie, w tym o relacji państwa z obywatelem, jest dążenie do uzależnienia obywatela od państwa pod każdym możliwym względem i maksymalne ograniczenie zakresu jego indywidualnej wolności oraz odpowiedzialności. To założenie powielają dziś także partie formalnie stojące po prawej stronie (w Polsce pod wieloma względami także PiS).

Walka z prawem do posiadania broni jest dla lewicy jednym z kluczowych zagadnień. Obywatel uzbrojony może sobie poradzić sam w sytuacji ostatecznej, nie musi pozostawać bierny, nawet jeśli napastnik fizycznie jest silniejszy. Nie na darmo instruktorzy samoobrony nazywają broń „wielkim wyrównywaczem szans” – to ona pozwala nieumiejącemu się bić, spokojnemu, drobnemu człowiekowi stawić czoło stukilogramowemu dresiarzowi, otrzaskanemu w ulicznych starciach. Broń w rękach praworządnego obywatela jest elementem jego emancypacji i zmusza państwo, aby nie traktowało go paternalistycznie, lecz uznało za partnera. Obywatel nie jest już całkowicie uzależniony od opieki państwa, któremu odebrany zostaje monopol na użycie ostatecznej siły. Dla lewicy, która uwielbia urządzać innym życie, to absolutna herezja.

To starcie dwóch radykalnie odmiennych sposobów widzenia świata widać doskonale zwłaszcza dzisiaj, gdy Europę ogarnia fala zamachów, przeprowadzanych przez islamskich fanatyków. Zachodni politycy nigdy nie wspominają o tym, że obywatele mogliby się bronić, że mogliby zareagować jakoś inaczej, niż jak najszybciej się kryjąc. Łzawe oświadczenia, obrazki malowane kredkami na chodnikach i instrukcje, jak odpędzić gwałciciela za pomocą torebki – to kwintesencja moralnego i całkiem dosłownego rozbrojenia.

Cały artykuł dostępny jest w 6/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także