Autor zebrał anonimowe relacje polskich dyplomatów, ministrów, oficerów wywiadu i wojska. Nie jesteśmy w stanie zweryfikować szczerości jego rozmówców, którzy komentują przecież działania swoich kolegów. Jednak, po pierwsze, wersje opisu tych samych sytuacji z reguły się pokrywają. Po drugie, anonimowo polityk może pozwolić sobie na więcej niż w oficjalnej narracji. A po trzecie, gwarancją rzetelności jest nazwisko autora – doświadczonego reportera, eksperta od spraw ukraińskich, nieulegającego ani antyukraińskiej, ani proukraińskiej histerii.
Parafianowicz opisuje różnice między dwoma głównymi bohaterami tej historii: "Duda jest mieszczańskim inteligentem z Krakowa. Zełenski chuliganem z bloku z wielkiej płyty", typem "zająca z bajki »Wilk i zając«", czyli cwaniaka, który zawsze wychodzi na swoje. Chemii między nimi nie było. O przyjaźni też ciężko mówić. To był raczej polityczny "projekt przyjaźń", wymyślony przez otoczenie Dudy tuż przed wojną. Jakub Kumoch wpadł na pomysł, aby – wzorując się na Aleksandrze Kwaśniewskim – zbudować nieoficjalne relacje z ukraińskim prezydentem. Miesiąc przed wojną Duda, Zełenski i ich najbliżsi współpracownicy spotkali się na suto zakrapianej biesiadzie w Wiśle. To miało być przede wszystkim przełamanie lodów. Tuż po tym spotkaniu Biden poprosił o rozmowę z Dudą. "Wisła lewarowała Polskę. Amerykanie tuż przed Wisłą ogłosili, że za trzy dni będzie atak na Ukrainę, a Zełenski się na nich wypiął i pojechał na spotkanie z nami" – opisuje Minister X.
To jednak jeden z niewielu momentów, gdy zdawało się, że Warszawa bardziej rozgrywa, niż jest rozgrywana.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.