Zdaniem eksperta, osiągnięty w Polsce poziom odporności wyeliminował już ryzyko zapaści w służbie zdrowia.
– Nie możemy oczekiwać, że dzienna liczna zakażeń spadnie poniżej zera. Zawsze będą jakieś przypadki w kraju, w którym żyje ok. 40 milionów osób. Porównania na tak małych liczbach są o tyle obarczone ryzykiem, że nawet wzrost o 50 procent z liczby 100 niewiele mówi. Bo może wiązać się np. z tym, że z jakiejś wycieczki wróci 20 osób, które się od siebie zaraziły – mówił.
– Dlatego nie przesadzałbym z alarmistycznymi tonami. Jasne jest dla mnie to, że jeżeli liczby zakażeń rosną w Europie, to urosną nieco i w Polsce. Moim zdaniem poziom odporności osiągnięty w Polsce dzięki szczepieniom i przechorowaniu gwarantuje nam już to, że zapaść służby zdrowia nam nie grozi – powiedział w rozmowie z PAP wirusolog.
Jesienny sezon infekcyjny
Dodał, że każdy powinien się po prostu przed jesiennym sezonem infekcyjnym zastanowić, czy chce dołączyć do grupy odpornych przez bezpieczne zaszczepienie czy niebezpieczne przechorowanie.
– Paradoksem jest to, że i szczepienia i wzrost zachorowań przybliżają nas do odporności zbiorowej. Koszt indywidualny dla tych, którzy złapią wirusa, a nie są zaszczepieni, może być jednak ogromny – wskazał prof. Gut.
Dodał, że władze Wielkiej Brytanii nie powiedzą tego wprost, ale tam zdecydowano obecnie o jeszcze szybszym osiągnięciu odporności zbiorowej przez zakażenia.
– Zaszczepiono tam ogromną część społeczeństwa i uznano, że więcej chętnych po prostu nie ma. Widząc, że nie grozi już zapaść służby zdrowia, resztę puszczono na żywioł. Może nie brzmi to bardzo poprawnie, ale takie są fakty. Zniesiono obostrzenia i dość szybko także nieodporna część populacji (tam już znaczna mniejszość) ją uzyska – powiedział prof. Gut.
Problem niedoboru szczepionej już nie istnieje
Zdaniem wirusologa lepiej byłoby, aby do tej chwili nieprzekonani do szczepień Polacy zrobili to jak najszybciej, bo problem niedoboru szczepionek już nie istnieje, ale jeżeli nie jest to szczepienie obowiązkowe, to niektórych po prostu się nie przekona niczym.
Ekspert powtórzył, że w jego ocenie nie ma już w Polsce zagrożenia systemowego dla ochrony zdrowia związanego np. z brakiem łóżek szpitalnych. Zdaniem prof. Guta dzienne liczby zakażeń w trakcie kolejnej fali nie będą też wyższe niż 1-2 tysiące przypadków dziennie.
Czytaj też:
Eksperyment pokazał, jak koronawirus atakuje mózgCzytaj też:
Połowa kraju w reżimie lockdownu. Delta rozprzestrzenia się błyskawicznieCzytaj też:
Nie ma szans na realizację planu. Oddala się cel odporności zbiorowej