Grzesiowski był pytany w Radio Zet o deklarację ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, że przedstawił premierowi propozycję zniesienia od początku kwietnia obostrzeń dotyczących noszenia maseczek, kwarantanny i izolacji. W czwartkowej rozmowie z Radiem Plus szef MZ mówił, że brak wzrostu obciążenia szpitalnego "otwiera pewną przestrzeń do dalszych decyzji związanych z maseczkami i przejściem ze stanu epidemii do stanu zagrożenia epidemicznego".
– Nie pierwszy już minister sygnalizuje coś, co nie jest zgodne z aktualną sytuacją i aktualną wiedzą. Na pewno nie jest to moment ogłaszania końca pandemii – stwierdził dr Grzesiowski.
Grzesiowski: To nie koniec piątek fali
Wskazał, że patrząc na dane w Polsce z ostatniego miesiąca, widać, że tempo zmniejszania się skali pandemii zwolniło do zera, a wręcz tydzień do tygodnia są te same wyniki.
– Nie można mówić o końcu piątej fali, lecz raczej o korekcie zachorowalności, wynikającej z ferii i powrotu dzieci oraz skutków migracji. Do Polski przybyło bowiem wiele osób, które nie były szczepione. Na Ukrainie zaszczepiło się zaledwie 35 proc. społeczeństwa, a do tego przebywają w dużych skupiskach, są niedożywione i wychłodzone. To idealna sytuacja dla wirusa – zaznaczył ekspert.
Dr Grzesiowski stwierdził, że znoszenie izolacji, kiedy wiadomo, że wirus jest zakaźny nawet 14 dni, nie ma podstaw naukowych i medycznych.
– Kwarantanny nie ma, z czego wynikać może być również korekta, którą widzimy. Brak kwarantanny i skrócenie izolacji do siedmiu dni bez testowania powoduje, że część osób jest zakaźna, choć okres izolacji minął – zaznaczył.
– Osobiście uważam, że brakuje ewidentnie głosu ekspertów, który był skorygował te, marzycielskie plany pana ministra, bo one mają tchnąć optymizm w społeczeństwo, ale nie są teraz absolutnie na czasie – podkreślił dr Grzesiowski.
Wyraził przekonanie, że fala pandemii będzie się utrzymywać przez kilka tygodni i w tym czasie nie można rezygnować np. z maseczek w zamkniętych pomieszczeniach, bo to wciąż główna niefarmakologiczna metoda walki z pandemią.
Uchodźcy wyzwaniem dla Polski
Grzesiowski zwrócił uwagę, że kraje Europy Zachodniej, które zniosły większość obostrzeń, obserwują radykalny wzrost liczby zachorowań i rośnie liczba hospitalizacji.
– Niestety wariant omikron przeszedł kolejną mutację, jest tzw. wariant BA.2, który jest jeszcze bardziej zakaźny, wywołuje zakażenia łatwiej, również wśród młodszych dzieci, które są nieszczepione – wskazał.
– Mamy kilka czynników, które powodują obciążanie dla szpitali, dla ochrony zdrowia, a tego chcielibyśmy uniknąć. Myślę, że patrzenie na kraje Europy Zachodniej powinno dostarczyć raczej odwrotnej tendencji. Są tam teraz wzrosty, my będziemy je widzieli za trzy cztery tygodnie. Przed nami raczej kolejna korekta fali piątej, czyli być może szósta fala, choć pewnie nie tak wysoka jak piąta. Ale z całą pewnością nie możemy mówić o wyciszeniu pandemii, zniknięciu wirusa i dobrym nastroju, że nie ma zagrożenia – podkreślił ekspert.
– Pamiętajmy, że mamy na terenie Polski ponad 2 miliony osób, z których zaledwie nie więcej niż 10 proc. jest zaszczepionych. To są także kandydaci do chorowania. Osoby z punktów testowania mówią, że co trzeci obywatel Ukrainy jest dodatni, jeśli się zgłasza na test z powodu objawów – powiedział Grzesiowski. Na pewno ogłaszanie i zapowiadanie możliwości zniesienia wszystkich ograniczeń pandemicznych jest – jak zaznaczył – przedwczesne.
Ekspert zaleca objęcie ścisłym nadzorem ośrodków recepcyjnych, gdzie – jak mówił – powinny być punkty testowania i punkty szczepień.
– Powinniśmy też zapewnić miejsca izolacji chorych osób z Ukrainy – wskazał. Zwrócił uwagę, że oprócz COVID-19 są też inne choroby zakaźne.
– Część dzieci z Ukrainy powinna być szczepiona od razu – wskazał.
Czytaj też:
Niedzielski: Od kwietnia zmiany w obostrzeniachCzytaj też:
Były prezydent USA zakażony koronawirusem. Ile dawek przyjął?