Przez WHO i KE stracimy miliardy złotych?

Przez WHO i KE stracimy miliardy złotych?

Dodano: 
Tytoń
Tytoń Źródło: PAP / Adam Ciereszko
Przez najnowsze pomysły Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) oraz działania Komisji Europejskiej, Polska może stracić dziesiątki miliardów złotych oraz strategiczną branżę. Instytucje te chcą doprowadzić m.in. do wyeliminowania upraw tytoniu w Polsce i Europie, likwidacji miejsc pracy w produkcji, czy ograniczenia dostępności alternatyw do papierosów. Niestety, z WHO i KE zgadza się polskie Ministerstwo Zdrowia.

Wiele wskazuje na to, że podczas listopadowego (20-25) szczytu WHO w Panamie (COP10) zapadną decyzje, które mogą mieć znaczący wpływ na polską gospodarkę. Rzecz dotyczy Konwencji Ramowej Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) o Ograniczeniu Użycia Tytoniu. Została ona przyjęta ponad 20 lat temu i miała doprowadzić do zmniejszenia liczby palaczy papierosów na świecie. WHO poniosła jednak globalną klęskę. Liczba palaczy stoi w miejscu – codziennie po papierosa sięga ponad 1,1 mld osób. Co roku papieros zabija ok. 8 mln ludzi na świecie i ok. 81 tys. w Polsce.

Teraz Światowa Organizacja Zdrowia wspólnie z Komisją Europejską, planują wdrożyć szereg zakazów i obostrzeń. Chodzi m.in. o kroczący zakaz uprawy tytoniu, zakaz produkcji i sprzedaży e-papierosów i saszetek nikotynowych, radykalne podniesienie podatków na wyroby tytoniowe, czy wreszcie – zrównanie regulacji produktowych i podatkowych na nowatorskie wyroby z tymi dla tradycyjnych papierosów. Pomysły te można jednak zatrzymać. Problem w tym, że choć przeciw takiemu rozwiązaniu są resorty finansów i rolnictwa, to pomysły WHO popiera Ministerstwo Zdrowia.

Co najbardziej bulwersujące, WHO postuluje też wprowadzenie cenzury, a dokładniej: zakaz publikacji tekstów dziennikarskich o tytoniu i nikotynie, zakaz publikacji papierosów w filmach, audiobookach, social mediach (kary dla użytkowników), czy absurdalny zakaz publikowania badań naukowych o paleniu. Innymi słowy oznacza to, że WHO zamiast skupić się na walce z paleniem, postuluje wprowadzenie globalnej cenzurę i przeprowadzenie ataku na wolność słowa oraz drastyczne ograniczenie swobody prowadzenia działalność gospodarczej, związkowej, naukowej i artystycznej.

To nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę, że na czele WHO od 2017 r. stoi etiopski neomarksista Tedros Adhanom Ghebreyesus, który jest pierwszą osobą bez wykształcenia medycznego na tym stanowisku. Zresztą o działaniach WHO i mechanizmach nią rządzących pisaliśmy w "Do Rzeczy" wielokrotnie.

Ogromne straty i gwałtowny sprzeciw

Decyzje, jakie zostaną podjęte na COP10 mogą mieć realny wpływ na prawo unijne, w tym na prawo polskie. Ku zaskoczeniu wielu, Komisja Europejska nieoczekiwanie poparła zmiany proponowane przez WHO. Co więcej, chciała ona zmienić sposób decydowania nad mandatem dla siebie w tej sprawie ze stosowanej dotąd jednomyślności państw członkowskich na głosowanie większością kwalifikowaną. Ponadto, zmiany przyjęte na szczycie w Panamie miałyby być automatycznie wiążące dla państw UE. Do tej pory miały one formę niewiążących rekomendacji.

Nic dziwnego, że pomysły WHO oraz działania Komisji Europejskiej wywołały gwałtowny sprzeciw wewnątrz UE. Tytoń uprawia bowiem dzisiaj 12 z 27 państw UE, a Polska jest tu jednym z liderów. Nasz kraj jest obecnie największym eksporterem wyrobów tytoniowych w UE. Blisko 10 proc. naszego eksportu rolno-spożywczego to wyroby tytoniowe, z czego 80 proc. trafia na rynek unijny. Branża ta daje zatrudnienie ponad 600 tys. osób w naszym kraju, zaś sektor ten generuje ok. 28 mld złotych rocznie wpływów do budżetu.

Państwa członkowskie postanowiły działać. Włosi wraz z Grekami, Czechami i Słowakami zbudowali koalicję siedmiu państw, dla których tytoń to ważny element rolnictwa. Podobne zdanie w tej sprawie miały polskie Ministerstwo Rolnictwo oraz Ministerstwo Finansów, ale urzędnicy Ministerstwa Zdrowia zignorowali te wytyczne.

Planom WHO i KE sprzeciwiają się również uczestnicy rynku nikotynowego: plantatorzy, producenci wyrobów tytoniowych, organizacje przedsiębiorców, czy związkowcy, a nawet część środowisk medycznych. – My się po prostu boimy, że w Panamie dojdzie do egzekucji polskiego przemysłu tytoniowego. Wisi nad nami widmo bezrobocia. Nie rozumiemy, dlaczego pracownicy legalnego biznesu mają być ofiarami międzynarodowej ingerencji w polskie sprawy. Zwróciliśmy się też o pomoc do międzynarodowych struktur związkowych – tłumaczy Marcin Klimczyk, przewodniczący Krajowej Sekcji Pracowników Przemysłu Tytoniowego NSZZ Solidarność.

Polscy przedsiębiorcy apelują do rządu o wsparcie. W branży i organizacjach biznesowych panuje zgodna ocena, że propozycje WHO i KE doprowadzą do likwidacji strategicznej gałęzi polskiej gospodarki. Pisma do rządu z prośbą o interwencję i sprzeciwienie się działaniom KE i WHO skierowały już m.in.: Krajowa Izba Gospodarcza, Instytut Gospodarki Rolnej, Polskie Towarzystwo Gospodarcze, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Konfederacja Lewiatan, Stowarzyszenie Obrony Praw Przedsiębiorców, Izba Przemysłowo-Handlowa w Krakowie, Polski Związek Plantatorów Tytoniu, czy Krajowa Sekcja Pracowników Przemysłu Tytoniowego NSZZ "Solidarność".

Wydaje się, że po kompromitacji związanej z pandemią koronawirusa WHO pilnie potrzebuje sukcesu. Tym razem po porażce walki z papierosami, zabiera się za walkę z łatwiejszym przeciwnikiem: alternatywnymi wyrobami z nikotyną. Co ciekawe, WHO ignoruje zupełei fakt że problem palenia papierosów w największym stopniu dotyka dzisiaj tzw. kraje rozwijające się, czyli „globalne południe” i dąży do zakazania wyrobów nikotynowych w krajach wysoko rozwiniętych. Tymczasem państwa te, na czele z USA, Wielką Brytanią, Nową Zelandią czy Szwecją, wykorzystują alternatywy dla papierosów do zmniejszania odsetka palaczy i uznają je za mniej szkodliwe.

Nie wiadomo jeszcze, czy postulowane zmiany wejdą w życie. W najbliższym czasie będą one omawiane w Brukseli w ramach Grupy Roboczej ds. Zdrowia Publicznego. Problem w tym, że cenzorskie zapędy WHO wspiera Komisja Europejska. Decyzje, które zapadną w Brukseli i w listopadzie w Panamie, mogą jednak przynieść katastrofalne skutki. Pytanie, w imię czego?

Źródło: DoRzeczy.pl / Rzeczpospolita
Czytaj także