We wtorek w Polskim Radiu Jacek Sasin przyznał, że występują problemy w walce z koronawirusem. – Oczywiście występują problemy, tym problemem jest chociażby zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy. Niestety występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego – chcę to podkreślić wyraźnie, części. Oczywiście bardzo wielu lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce – mówił. Jak ocenił, wynikać to może ze strachu przed epidemią. – Naturalny, ludzki strach, ale on w środowisku lekarskim nie powinien występować – podkreślił.
– Tak wysoki rangą urzędnik powiedział, że "nie jesteśmy zaangażowani". Jeśli o to chodzi, 31 października będę miał całodobowy dyżur na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, aby pomóc kolegom i koleżankom ze szpitala powiatowego – mówił w Polsat News reumatolog Bartosz Fiałek, zaznaczając, że "jest mu przykro, jako człowiekowi i lekarzowi, który codziennie poświęca się, aby ratować życie Polek i Polaków". Jak dodał, nie liczy na przeprosiny polityków, ale na docenienie ze strony społeczeństwa.
Mocniejszych słów wobec wypowiedzi Jacka Sasina użył zaproszony do programu pediatra Michał Cieślak. Stwierdził, że "czuł się, jakby ktoś strzelił mu w twarz".
– Wicepremier rzucił takie hasło, ale nie zaznaczył, jaka część środowiska się "nie angażuje" – ocenił, dodając, że słowa Sasina były "kolokwialne, nieprecyzyjne i troszkę złośliwe".
Czytaj też:
Rząd panuje nad epidemią? Wójcik: Nie da się nad nią zapanować. To jest zarazaCzytaj też:
Ponad 5 tys. nowych przypadków. Nie żyją 63 osobyCzytaj też:
"Tak? A to ciekawe". Prezydent reaguje na zarzuty dziennikarza: To nie dziennikarstwo, to podłość