Dziennikarz mówił w telewizji wPolsce, że wyborcy PiS i Zjednoczonej Prawicy mają prawo być zirytowani i zmęczeni, bo "zrobili wszystko, aby ta formacja uzyskała drugą kadencję". – Zdarza się taka sytuacja, w której właśnie po tym odnowieniu kadencji, zaczynają się małostkowe spory i burze w szklance wody – tłumaczył.
– Z zewnątrz trudno je ocenić. Cały czas powstaje takie wrażenie, jakby politycy prawicy nie rozumieli ogromnej szansy, która zdarzyła się jeszcze raz, gdy przedłużono ich kadencję, i w której naprawdę jest coś do zrobienia. (…) Nie rozumiem, dlaczego nie istnieje jakiś ścisły komitet, w którym trzej przedstawiciele partii rozładowują w rozmowach rozmaite kwestie, które co rusz wybuchają – mówił Semka.
Czytaj też:
Grodzki wraca do sytuacji z 2007 roku. "Pamiętamy, jak się skończyła"
Będą przyspieszone wybory?
Według niego drugą niepokojącą sprawą jest fakt zaangażowania się mediów nieprzychylnych Zjednoczonej Prawicy w spory w koalicji. – Natychmiast, jak spod ziemi, wydzwaniają, wysłuchują, martwią się (…) i tworzy się sytuacja, w której wielu polityków prawicy wypłakuje się redaktorce czy redaktorowi porannych programów z rzeczy, które potem tworzą kulę śniegową, że można potem pisać o przyspieszonych wyborach – tłumaczył.
– Marszałek Terlecki, strasząc przyspieszonymi wyborami, prowadzi dosyć ryzykowną politykę, bo żadne sondaże nie wskazują, że PiS w tej chwili, w sytuacji przechodzenia przez ciemną dolinę pandemii, byłby w stanie ponownie zdobyć większość – podkreślił Semka.
– A liczenie na Konfederację, jak to się słyszy w okolicach niektórych polityków Solidarnej Polski, jest moim zdaniem kompletnym niezrozumieniem całej polityki tego ugrupowania, które wykazuje bardzo wiele niedojrzałości – ocenił publicysta "Do Rzeczy".
Czytaj też:
PiS ostrzega koalicjantów. Chodzi o następne wybory