To Baum był bowiem autorem pierwszej wersji jednego z najbardziej przełomowych dokumentów Soboru Watykańskiego II, o stosunku Kościoła do innych religii – „Nostra aetate”. Razem z nieżyjącymi już kardynałem Augustinem Beą i księdzem Johnem Oesterreicherem, Baum był też prawdziwym współautorem deklaracji w jej ostatecznej formie. Jak pisał o nim w 2011 roku magazyn "Commonweal": „Sobór był dziełem Gregory Bauma. (…) Pracował wykonując różne funkcje w komisjach przygotowujących najważniejsze dokumenty. Zaczął swoją pracę w listopadzie 1960 roku, a zakończył ją w grudniu 1965 roku, dzięki czemu mógł napisać pierwszy szkic Nostra aetate”.
Można zatem uznać, że to w dużej mierze dzięki aktywności Bauma, Kościół zmienił zasadniczo swoje podejście do judaizmu. Po pierwsze odrzucił zdecydowanie wszelkie próby przypisywania Żydom odpowiedzialności za śmierć Jezusa, po drugie, co było nie mniejszą nowością, praktycznie zrezygnował z głoszenia konieczności nawrócenia Żydów na chrześcijaństwo. Zamiast wzywać do nawrócenia Kościół postanowił przepraszać za własne winy i głosić walkę z wszelką formą antysemityzmu. Dokument ten stał się prawdziwym punktem wyjścia dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. To po jego publikacji pojawiła się też absurdalna teoria o istnieniu dwóch równych, niezależnych dróg do zbawienia – drogi chrześcijańskiej i żydowskiej. To do niego nieustannie nawiązywali i nawiązują kolejni hierarchowie, kiedy chcą podkreślić nowość i oryginalność posoborowego Kościoła.
Życiowa droga i ewolucja myśli Bauma doskonale pokazują ogólny proces zmian w całym katolicyzmie. Jeszcze w latach 50. kiedy był księdzem katolickim i profesorem teologii w Toronto bronił „Nowego Testamentu” przed zarzutami o antysemityzm, twierdząc, że oskarżane o to teksty były jedynie niewłaściwie interpretowane. Wydawał się zapewne wyjątkowo wiarygodnym świadkiem – jego matka była Żydówką, a on sam musiał uciekać z Europy przed prześladowaniami Niemców. Po przybyciu do Kanady i studiach nawrócił się na katolicyzm. Zdobył sławę i rozgłos, dzięki czemu mógł wyjechać do Rzymu. Wtedy też zaczął zmieniać swoje stanowisko. Dzięki licznym spotkaniom z przedstawicielami środowisk żydowskich i zaangażowaniu w działalność ekumeniczną doszedł do wniosku, że problemem nie jest interpretacja niektórych tekstów z Nowego Testamentu, ale w ogóle wiara chrześcijańska jako taka. Kto wierzy w to, że Jezus jest Chrystusem, utrzymywał, ten potępia tych, którzy owej wiary nie przyjęli, tym samym zaś odrzuca Żydów. Przyjęcie chrześcijaństwa kwestionuje tożsamość żydowską, sądził, zatem wszelkie próby konwersji powinny zostać odrzucone. Po Holocauście dążenie do nawracania Żydów stawało się przejawem antysemityzmu. Jak powiedział sam Baum: „Po Auschwitz kościoły chrześcijańskie nie chcą już nawracać Żydów. Nawet jeśli nie mogą być one pewne teologicznych podstaw, które pozwalają im odejść od tej misji, kościoły doszły do świadomości, że próba nawracania Żydów na chrześcijaństwo jest drogą do ich duchowego wymazania z powierzchni Ziemi i faktycznym dopełnieniem Holocaustu”.
Rzeczywiście, dość to śmiały wniosek jak na soborowego eksperta. Przyjęcie takiego punktu widzenia oznacza przecież nie tylko zerwanie z całą historyczną tradycją chrześcijaństwa, ale też prowadzi do wzięcia na siebie przez Kościół współwiny za cierpienie Żydów w czasie II wojny światowej. Nie ma wątpliwości, że to co Baum nazywał eufemistycznie brakiem pewności co do teologicznych podstaw nowego podejścia, było po prostu zerwaniem i zaprzeczeniem całej wcześniejszej tradycji i żadna dialektyka nie jest tego w stanie przekreślić. Całe posłannictwo Jezusa było skierowane najpierw do Izraela, wszystkie misje Pawła kierowały się najpierw do Żydów, a dopiero później do pogan, w czasie pierwszego wystąpienia w Jerozolimie do mieszkańców świętego miasta Piotr wyraźnie wzywał do nawrócenia i wiary w Chrystusa. Można się pytać jak Kościół może zachować powszechność, rezygnując z misji do Żydów? Jednak wraz z przyjęciem nowej teologii i uznaniem dokumentu „Nostra aetate” wszystko się zmieniło. Nagle pojawiła się teoria dwóch dróg, dwóch ludów, starszych i młodszych braci. To, że sam dokument nie był końcem, ale raczej początkiem dialogicznej przygody świadczy dalszy życiorys Bauma. Właśnie wskutek prac nad soborowym tekstem doszedł on do wniosku, że chrześcijaństwo ma w sobie nieusuwalny bakcyl antysemityzmu i wrogości. Zanim jednak osiągnął ten stan oświecenia cieszył się sławą autorytetu i pracował nad najważniejszymi tekstami kościelnymi.
I właśnie tego jeszcze okresu dotyczą informacje z Lifesitenews. Portal cytuje własne, szczere wyznania Bauma, który opowiada o swoim czynnym homoseksualizmie i powodach jego dotychczasowego skrywania. „Nie opowiadałem wcześniej publicznie o moim homoseksualizmie, gdyż taki akt uczciwości zmniejszyłby mój wpływ jako krytycznego teologa” – stwierdził kanadyjski profesor. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że swoją aktywność homoseksualną Baum rozpoczął w 1963 roku, kiedy to trwały w najlepsze prace Soboru i Baum przygotowywał tekst „Nostra aetate”. „Miałem 40 lat (1963 r.) kiedy doszło do mojego pierwszego stosunku seksualnego z mężczyzną. Spotkałem go w restauracji w Londynie. To było podniecające i jednocześnie rozczarowujące, bo wiedziałem czym jest miłość i tym co naprawdę chciałem to dzielenie życia z partnerem”.
Rzeczywiście, taki skandal mógł wpłynąć na jego pozycję jako teologa. Od 1962 roku był redaktorem pisma „The Ecumenist”, współpracował także z innym znanym pismem „Concillium”, gdzie publikowali m.in. Yves Congar, Hans Kueng i Karl Rahner. Baum od lat 70. zaangażował się w popieranie teologii wyzwolenia, walkę z niesprawiedliwością społeczną i inne lewicowe projekty. Jak wielki był jego wpływ na Kościół w Kanadzie świadczy to – zauważa John-Henry Westen – że to pod wpływem Bauma i jego publicznej krytyki kanadyjscy biskupi odrzucili encyklikę Pawła VI „Humanae Vitae”. Sam Baum ogłosił o swym wystąpieniu z kapłaństwa w gazecie, mimo to nadal uważany był za wpływowego i miarodajnego teologa katolickiego. Następnie ożenił się z byłą zakonnicą, o której mówił, że „nie przeszkadzało jej to, że gdy w 1986 roku przeprowadziliśmy się do Montrealu spotkałem Normanda, byłego księdza, w którym się zakochałem.” Jak opisywał dalej Baum, Normand jest „gejem i dobrze przyjął moją orientację seksualną”.
Dziwaczna to bardzo opowieść, w której współautor najbardziej znanego tekstu Soboru opowiada o swoich stosunkach z byłą zakonnicą i księżami gejami. Trudno oczywiście przyjąć, że homoseksualna postawa Bauma determinowała całą jego działalność w czasie Soboru. Z drugiej strony czy można mieć wątpliwości, że istotnie musiała ona wpłynąć na jego ocenę Kościoła i na dążenie do podważenia jego nauki i doktryny? Dla wielu kanadyjskich i amerykańskich katolików Baum stał się symbolem wierności duchowi Soboru. Tyle, że nic wcześniej o jego homoseksualnej orientacji nie wiedzieli. To, co wydaje się wielce prawdopodobne, to to, że Baum musiał od wczesnych lat 60. dążyć do rozmycia i osłabienia katolicyzmu, czego doskonałym przykładem jest właśnie tekst „Nostra aetate”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.