To po tośmy sześć lat wojowali?” – to pytanie z powojennego filmu „Skarb” mogliby teraz powtórzyć politycy PiS. Wydawałoby się, że kryzys ukraiński powinien być korzystny dla tej partii. Jej członkowie od czasu agresji Rosji na Gruzję w 2008 r. ostrzegali bowiem przed agresywną polityką Władimira Putina. A jednak Tusk, który w pierwszej fazie ukraińskiego kryzysu był dość bierny, od momentu, gdy Rosja faktycznie wypowiedziała Ukrainie wojnę, zaskoczył opozycję aktywnością i pryncypialnością. Bardzo ostro potępił zachowanie Putina, zdołał ściągnąć do Polski dodatkowe amerykańskie myśliwce, a następnie przyjął rolę adwokata interesów Kijowa w Unii Europejskiej.
Początkowo PO popełniła kilka błędów – na przykład gdy platformersi rzucili hasło Pokojowej Nagrody Nobla dla Radosława Sikorskiego za umowę kijowską, choć Majdan ją zakwestionował, zanim jeszcze wysechł atrament podpisów na tym dokumencie. (…)
To, że Tusk zdołał ukraść PiS show w sprawie polityki wschodniej w ostatnich tygodniach, powinno też dać do myślenia Jarosławowi Kaczyńskiemu. (…)