Wielka Brytania była jednym z pierwszych państw, które na przełomie stycznia i lutego niemal całkowicie zrezygnowało z segregacji obywateli w związku z istnieniem koronawirusa.
Chcą masek na twarze?
Zaskakujący apel do premiera Borisa Johnsona o przywrócenie obostrzeń, restrykcji, nakazów i zakazów skierowali medycy zrzeszeni w „Konfederacji NHS”. Dołączyła do nich nawet Pierwsza Minister Szkocji.
Autorzy odezwy chcą, żeby co najmniej wróciły limity w najbardziej zatłoczonych miejscach. Domagają się także przywrócenia obowiązku chodzenia w maskach w miejscach takich jak komunikacja zbiorowa czy hale, w których odbywają się rozmaite rodzaju wydarzenia.
Apel ten – jak wskazują – jest pokłosiem zwiększonej liczby wykrywanych przypadków zakażeń koronawirusem. Uważa się, że w głównej mierze za wzrost pozytywnych testów odpowiada podwariant Omikrona – nazwany BA.2.
Władze wykluczają, ale nie całkowicie
Biuro premiera Johnsona poinformowano w odpowiedzi, że w tym momencie nie ma żadnych planów ponownego wprowadzenia jakichkolwiek koronawirusowych restrykcji. Wielka Brytania będzie zatem kontynuować politykę „życia z covidem”.
Zaznaczono jednak, że sytuacja jest monitorowana i w przyszłości nie da się całkowicie wykluczyć powrotu obostrzeń, choć jeśli to nastąpi, to wyłącznie w „ostateczności”. „Oczywiście nadal monitorujemy sytuację z wirusem, zbieramy dane statystyczne z ONS (brytyjski urząd – red.), analizujemy szpitalne metryki. Mamy nad tym kontrolę” – napisano w komunikacie.
Argumentowano, że najnowszy szczep wirusa SARS-CoV-2 w zdecydowanej większości przypadków nie powoduje ciężkiej choroby, służba zdrowia nie jest w związku z koronawirusem przeciążona, więc obostrzenia nie mają racji bytu.
Czytaj też:
Sposobem na powrót do normalności – powrót do normalności. Anglia zniosła restrykcjeCzytaj też:
Niedzielski: 95 proc. społeczeństwa ma przeciwciała przeciwko SARS-CoV-2