***
W Polsce wciąż dość mocno trzymamy się miejsca, ale coraz słabiej. Ja się trzymam, bo mam takie osobiste potrzeby – chcę być blisko grobów, gdzie leżą moi przodkowie, lubię chodzić do tego samego kościoła, do którego chodziłem za młodu, lubię mieszkać blisko moich kuzynów. Siostra mego Ojca mieszka za płotem i po prostu woła na zupę, stryj mieszka dwa płoty dalej i zawsze wiem, kiedy przyjechał, bo gdy jedzie naszą piaskową drogą, to widzę go z mojego okna w kuchni. Lubię takie rzeczy, ale to są sentymenty i one są dziś w zaniku.
Dom rodzinny jako koncepcja znika razem z zanikaniem rodziny jako koncepcji. Młodzi się rozmnażają coraz mniej i znajdują oparcie w innych rzeczach niż rodzina. Nie znamy jeszcze późnych powikłań takiej sytuacji. Co będzie, gdy dzisiejsi młodzi zrobią się starzy?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.