Jednak nie bez zgrzytów nawet we własnym obozie. Dzięki gigantycznym inwestycjom w krajach całego świata, a także w przestrzeni kosmicznej Chiny konsekwentnie realizują swój cel, którym jest osiągnięcie pozycji supermocarstwa i globalnego lidera. Coraz częściej pozostawiają w tyle nie tylko Europę, lecz także Stany Zjednoczone, które Pekin ma jakoby wyprzedzić w 2049 r.
Zdaniem wielu ekspertów największa gospodarka świata, którą są komunistyczne Chiny, to już nie tylko ważny gracz gospodarczy, lecz także polityczny. Z pewnym zdziwieniem Niemcy zauważyli, że czas nie stanął w miejscu. O Kiauczou, epoce niemieckiej kolonialnej potęgi w Chinach przed pierwszą wojną światową, przypomina jedynie knajpa w Berlinie. Teraz imperium kontratakuje, lecz Niemcy tego nie dostrzegają. „Gospodarka to nie polityka” – uważają. Do niedawna także Nord Stream 1 i 2 to były projekty gospodarcze. Zgoda, nie dla wszystkich. Wyjątki się zdarzały.
Komunistyczne Chiny to także potęga w handlu i transporcie morskim. Stratedzy w Pekinie z państwowego koncernu China Ocean Shipping Company (COSCO) zainteresowali się (po Pireusie) teraz portem w Hamburgu. Ponad rok temu podpisano umowę chińsko-niemiecką w sprawie przejęcia w nim znacznych udziałów. Rząd w Państwie Środka, zniecierpliwiony opieszałością niemieckiego partnera, zaczął wywierać dyplomatyczną presję na Berlin na rzecz wyrażenia zgody na przejęcie przez chińską firmę 35 proc. terminala kontenerowego. Co z tą współpracą? – uskarża się Pekin w wydanym oświadczeniu przez MSZ. Realna, pragmatyczna współpraca czy tylko czcza gadanina?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.