"W środę, 2 listopada, w wyniku rosyjskiego ostrzału, uszkodzone zostały dwie ostatnie linie wysokiego napięcia łączące Zaporoską Elektrownię Jądrową z ukraińskim systemem energetycznym. Elektrownia przeszła w tryb całkowitego blackoutu. Rozpoczęto pracę wszystkich generatorów diesla" – przekazało kierownictwo elektrowni.
"W imię bezpieczeństwa całego świata apelujemy o przywrócenie Ukrainie pełnej kontroli na elektrownią" – zaapelował koncern Energoatom, największy producent energii na Ukrainie. W czwartek, 3 listopada na oficjalny komunikat ukraińskiego przedsiębiorstwa powołał się portal polsatnews.pl.
Bezpieczeństwo nuklearne
Zaporoska Elektrownia Atomowa znajduje się obecnie na terytorium kontrolowanym przez Federację Rosyjską i jej wojska. Co więcej, obwód zaporoski Moskwa zaanektowała jakiś czas temu wraz z trzema innymi ukraińskimi terenami (obwodami: donieckim, ługańskim, chersońskim). Na początku października tego roku z rosyjskiej niewoli uwolniony został dyrektor generalny elektrowni w Zaporożu – Ihor Muraszow. Ukrainiec odpowiadał za jądrowe i radiologiczne bezpieczeństwo. W związku z tym, jego zatrzymanie przez Rosjan określano jako potencjalne zagrożenie dla eksploatacji największej w Europie elektrowni atomowej.
Bezpieczeństwo obiektu – w kontekście nuklearnym – pozostaje jedną z najważniejszych kwestii w trakcie rozmów przedstawicieli społeczności międzynarodowej z prezydentem Rosji. Jakiś czas temu temat ten poruszył podczas spotkania z Władimirem Putinem szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafael Grossi.
Czytaj też:
Burmistrz Enerhodaru: Miasto jest na krawędzi katastrofy humanitarnej