Rosyjskie i białoruskie media podają, że do rakieta, lub jej szczątki, spadła na pole, nieopodal wsi Harbacha, około 20 km od granicy z Ukrainą (w obwodzie brzeskim, w rejonie iwanowskim).
Dwie wersje incydentu na Białorusi
Do incydentu doszło między godziną 10 a 11 czasu lokalnego. Z wstępnych doniesień wynika, że w wyniku wypadku nikt nie zginął.
Białoruska agencja informacyjna BelTA podała, że na pole spadła ukraińska rakieta kompleksu S-300. W kanałach serwisu Telegram pojawiły się zdjęcie zniszczonego pocisku.
O wypadku natychmiast poinformowany został Aleksandr Łukaszenka, który polecił, aby sprawę zbadała komitet śledczy oraz Ministerstwo Obrony. Media donoszą, że na miejsce skierowano także ekspertów z Rosji.
Władze w Mińsku twierdzą, że pocisk wystrzelono z terenu Ukrainy. Z doniesień medialnych wynika, że brane są pod uwagę dwa scenariusze – w pierwszym, rakieta miała spaść na terenie Białorusi przez przypadek (podobnie jak miało wydarzyć się w Przewodowie, w Polsce), według drugiego scenariusza, na pole spadły szczątki rakiety, zestrzelonej przez białoruskie system ochrony przeciwlotniczej.
Rosja przeprowadziła masowy atak na Ukrainę
W czwartek, 29 grudnia rano doszło do kolejnego zmasowanego ataku rakietowego na Ukrainę. Aktualne doniesienia lokalnych mediów wskazują, że jest to jeden z największych ostrzałów od początku inwazji Rosji na Ukrainę w lutym bieżącego roku.
Zmasowany atak rakietowy Rosjan objął m.in. Lwów, Odessę i cele w wielu innych miejscowościach. Zgodnie z doniesieniami z mediów ukraińskich, w czwartek rano wybuchy odnotowano także w obwodach czernihowskim i odeskim. Rosyjskie pociski rakietowe wystrzelono też w kierunku obwodu sumskiego.
Pojawiają się jednak kolejne informacje o skutecznych działaniach sił obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Strona ukraińska podała, że użyto około 100-120 pocisków manewrujących, wystrzelonych z bombowców strategicznych i okrętów na Morzu Czarnym.
Czytaj też:
Kliczko: 40 proc. mieszkańców Kijowa nie ma prąduCzytaj też:
Co zdecyduje o losie wojny? Fińscy eksperci wskazują