Według autorów raportu, który został udostępniony na stronie internetowej Ministerstwa Obrony Narodowej, publikacja dziennikarza "Gazety Wyborczej" poświęcona Antoniemu Macierewiczowi to "świadoma dezinformacja". "Tym samym należy uznać, że jej powstanie i szeroka promocja w istocie były i są próbą podważenia zaufania do polskiego ministra obrony narodowej w czasie intensywnej międzynarodowej walki informacyjnej" – czytamy.
Cenckiewicz i Smyrgała podkreślają, że opisane przez Piątka rzekome związki szefa MON z rosyjskimi służbami specjalnymi są "niezgodne z prawdą i nie mają pokrycia w faktach". Chodzi m.in. o znajomość ministra z Robertem Luśnią, współpracownikiem SB o pseudonimie "Nonparel", Jackiem Kotasem, prezesem Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, i Alfonse’em D’Amato, amerykańskim senatorem.
Lustracja i fałsz
"Twierdzenia Tomasza Piątka o działalności Roberta Luśni na rzecz GRU nie znajdują żadnego potwierdzenia w dokumentach i są fałszywe. W 1992 roku Antoni Macierewicz nie miał wiedzy o agenturalnej przeszłości Luśni, nie mógł więc jej ukrywać. O zarzutach lustracyjnych wobec tego polityka dowiedział się dopiero po wszczęciu procedury lustracyjnej przez Rzecznika Interesu Publicznego i z procesu sądowego w latach 2003–2005. Po prawomocnym wyroku sądu lustracyjnego Macierewicz zakończył znajomość z Luśnią. Wbrew insynuacjom nie zasiadają oni wspólnie w zarządzie fundacji Głos" – piszą autorzy raportu.
Dalej wyjaśniają, że D’Amato nie jest najbliższym amerykańskim współpracownikiem Macierewicza, a szef MON spotkał się z nim tylko raz. "W całym tym spotkaniu uczestniczył senator John McCain, który przedstawił D’Amato Macierewiczowi jako swego przyjaciela. Enuncjacje na ten temat stoją w sprzeczności z faktami i są wynikiem odwołania się do opinii wąskiego grona publicystów" – czytamy.
Sikorski a WSI
Cenckiewicz i Smyrgała dementują również informacje o kontaktach ministra obrony z Jackiem Kotasem. Wyjaśniają, że to nie Macierewicz sprowadził go do MON, a Kotas nie uzyskał zgody na dostęp do tajnych dokumentów polskiej armii ani poświadczenia bezpieczeństwa. "Jacek Kotas trafił do Wojskowej Agencji Mieszkaniowej w czasie, gdy jeszcze istniały Wojskowe Służby Informacyjne, a ministrem był Radosław Sikorski. Ten ostatni w niejasnych okolicznościach wyraził zgodę na dostęp Kotasa do informacji niejawnych mimo braku postępowania sprawdzającego SKW" – podkreślono w raporcie.
Zdaniem autorów najpoważniejszym problemem Piątka jest "stan jego wiedzy o historii najnowszej, służbach specjalnych, przestępczości zorganizowanej oraz zasadach ochrony informacji niejawnych". Cenckiewicz i Smyrgała piszą, że dziennikarz "Wyborczej" nie zna fachowej literatury, a swoje informacje czerpie głównie z internetu.
Klej i nożyczki
"W całej książce Autor stosuje charakterystyczną i skrajnie nieuczciwą metodę, polegającą na formułowaniu nieuprawnionych tez (bez przeprowadzenia procesu dowodowego) i przedstawianiu ich w dalszej części pracy jako dowiedzionych" – uważają autorzy raportu.
Ich zdaniem Piątek zastosował metodę "kleju i nożyczek", opisaną przez brytyjskiego historyka Robina George’a Collingwooda. Zgodnie z jego teorią nie jest potrzebna jakakolwiek interpretacja czy narracja. "Metoda ta polega na umiejętnym, aczkolwiek niewymagającym wysiłku intelektualnego, wycinaniu fragmentów źródeł i umieszczaniu ich w dowolnej kolejności" – piszą Cenckiewicz i Smyrgała.