Jak doszło do tego, że grupka marginalnych nacjonalistów wyewoluowała w pierwszą siłę polityczną Francji?
Patriarcha rodu – Jean-Marie Le Pen – niedawno skończył 96 lat. Internet obiegło wówczas nagranie starszego pana, który z zadowoleniem z kanapy obserwuje w telewizji doniesienia o sukcesie swojej córki, dublującej w wyborach do Parlamentu Europejskiego ugrupowanie prezydenta Emmanuela Macrona. Gdy w czerwcu 1928 r. rybakowi i chłopce w bretońskiej wiosce rodził się chłopiec, nie spodziewali się oni, że ich nazwisko stanie się znane w całym kraju, a potem w całej Europie. Ich rodzice nie umieli jeszcze czytać i pisać. Ich syn został wrogiem publicznym numer jeden jako przywódca demonicznej „skrajnej prawicy”. Ich wnuczka może wkrótce wreszcie dojść do władzy.
Antykomunista
Jean-Marie marzy w dzieciństwie, by połączyć morze, nad którym się wychował, z miłością do Francji i jej imperium, którą wpoili mu rodzice – pragnie zostać oficerem marynarki. Zamiast chwały spotykają go jednak szok klęski w 1940 r. i niemiecka okupacja. Gdy ma 14 lat, ginie jego ojciec, którego kuter wpłynął na niemiecką minę. Dorastający chłopak nie postrzega drugiej wojny światowej jako prostego konfliktu dobra i zła. Życzy ostatecznej porażki Niemcom, ale z sympatią patrzy także na marszałka Pétaina, którego portret stoi w domu Le Penów. Pétain w jego optyce stara się maksymalnie chronić życie Francuzów – być ich tarczą, gdy formujący Wolną Francję de Gaulle jest ich mieczem. Do swoistego „symetryzmu” Le Pena skłaniają też alianckie bombardowania francuskich miast na wybrzeżach Atlantyku, w których podczas wojny ginie 60 tys. osób. Pierwsze Boże Narodzenie bez ojca spędził z matką u jej siostry, nocując w podziemnym schronie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.