(…) Często zdarza się bowiem, że w danym kraju istnieje ustawa zasadnicza, w rzeczywistości nie jest ona jednak przestrzegana. Bardzo często jest też tak, że w krajach autorytarnych i totalitarnych powstają najcudowniejsze konstytucje, w których dużo pisze się o wolności, niepodległości, prawach człowieka i niezawisłości sądów.
Szkoda tylko, że te zasady nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Przykład: konstytucja stalinowska z 1936 r., zwana konstytucją zwycięskiego socjalizmu. Po jej lekturze można by pomyśleć, że Związek Sowiecki był krajem swobód i wolności. Ustawa dawała przecież wszystkim obywatelom mnóstwo praw: do głosowania, do pracy, do bezpłatnej nauki i leczenia, gwarantowała swobodę wypowiedzi i zgromadzeń. W rzeczywistości prawo do demonstracji polegało na tym, że na pierwszomajowy pochód musiał iść każdy.
Wracając do teraźniejszej Europy i Polski – konstytucja wszędzie ma ogromne znaczenie. Niezwykle ważną kwestią dla działania trybunałów
konstytucyjnych jest odpowiedź na pytania, kim są sędziowie, kto ich wybiera i nominuje. Trzeba też rozstrzygnąć, czy taki sąd ma być z założenia partyjny (usługujący aktualnej większości parlamentarnej), czy w miarę możliwości apolityczny. To kluczowa sprawa. Bez odpowiedzi na to pytanie cała dyskusja o statusie trybunału traci bowiem wartość.