Po dwóch miesiącach rządów PiS plan opozycji rysuje się już bardzo wyraźnie. Wyprowadzać jak najczęściej i najliczniej przeciwników PiS na ulice, prowokować wszelkie możliwe kryzysy, wytwarzać propagandowy obraz niestabilności oraz tymczasowości rządów PiS i z tym wszystkim uciekać się stale do politycznego oraz medialnego wsparcia Zachodu. Zachód, eurokracja i inne międzynarodowe instytucje są w tym planie kluczowe. Tylko po części dlatego, że siły starego porządku wciąż liczą na postkolonialny kompleks niższości Polaków, który wielokrotnie wygrywał na swoją korzyść Tusk i który od samego zarania III RP wykorzystuje michnikowszczyzna – to znaczy liczą, że raz jeszcze argument, iż „śmieją się z nas za granicą”, w połączeniu z argumentem „tych liderów i partie Europa chwali i szanuje” określi polityczne preferencje Polaków.
W istocie jednak to nie zapowiadane przez Grzegorza Schetynę „miliony” mają obalić powstały po wyborach rząd i unieważnić ich skutki. Czynniki realnie zdolne zmienić władze w Warszawie – i stanowiące ostatnią nadzieję „układu III RP” – są poza naszymi granicami. Schetyna, Petru i stojące za nimi lobby medialne liczą na powtórzenie w Polsce precedensu włoskiego i greckiego. W obu tych krajach mieliśmy w ostatnich latach do czynienia z wymuszeniem na lokalnych społecznościach takich władz, jakie za odpowiednie uznały międzynarodowe instytucje finansowe, przy zlekcewa- żeniu oczekiwań i opinii miejscowych wyborców.
Cała propagandowa histeria pt. „Zagrożenie demokracji” jest więc w tej grze tylko, mówiąc językiem wojskowym, „uderzeniem na kierunku pomocniczym”. (...)