Najlepszym podsumowaniem wydarzeń zapoczątkowanych sierpniowym strajkiem w stoczni gdańskiej w 1980 r., a uwieńczonych powstaniem Solidarności były przed laty słowa Jana Pietrzaka: „Partia tak długo wmawiała robotnikom, że to oni w PRL rządzą, że ci w końcu uwierzyli”. Mam nieodparte wrażenie, że słowa te tłumaczą również graniczące z histerią ożywienie tzw. środowisk opiniotwórczych, z jakim mamy do czynienia po wyborczych sukcesach Andrzeja Dudy, Pawła Kukiza i PiS. Wspomniane środowiska – salony, elity, „establiszmęty”, jakkolwiek to nazwiemy – przez 25 lat perswadowały Polakom, że nastała demokracja, a demokracja polega na tym, że to oni, zwykli ludzie, mogą sobie wybrać tego, kto im się podoba.
Zabrakło tylko ludziom świadomości, że podobać im się mogą tylko ci, których wskazują światłe elity. No i teraz środowiska opiniotwórcze zszokowane są faktem, że wyborcy okazali się mieć ich opinie głęboko, mimo iż były one artykułowane w słowach coraz mocniejszych i bardziej stanowczych, a przed samymi wyborami to już wręcz wbijane do głów krzykiem.
O czywiście można zamieścić jeszcze sto kolejnych wywiadów z panią Holland, panem Wajdą, Głowackim, Olbrychskim, Pszoniakiem, Zollem i innymi dyżurnymi autorytetami, w których to ostrzegą, że Kaczyński dąży do autorytaryzmu. I to jest robione. Wygląda jednak na to, że ludzie już tego nie czytają, a jeśli czytają, to nie biorą pod uwagę.
Gorzej jeszcze: wygląda na to, że przestają działać autorytety zagraniczne. Na zmianę preferencji wyborczych nie wpłynęła ani Holland, ani nawet Norman Davies! Kiedyś wystarczyło zainspirować, w ostateczności samemu napisać tekst w niemieckiej gazecie, a potem ogłosić, że Niemcy nas krytykują, i już sondażowe słupki prężyły się jak należy. A jeśli gazeta była amerykańska, to już w ogóle. A teraz Polacy zamiast reagować na niemiecką krytykę posypywaniem głów i wstydem, zaczynają się dąsać, żeby ich Niemcy nie pouczali?! No do czego to podobne.
No, jak w tym starym rosyjskim kawale, jak to postawili most na prazdnik rewolucji, żeby stał i otwierał oczy niedowiarkom – a głupi ludzie zaczęli na niego wjeżdżać, aż się zawalił. Wot, duraki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.