Wyliczenia te znalazły się w rządowym dokumencie przygotowanym na potrzeby procedury nadmiernego deficytu. Według szacunków rządu w Polsce działa ok. 160 tys. jednoosobowych firm współpracujących z jednym kontrahentem. Gdyby 10 proc. tych przedsiębiorców – jak zakłada MF – przeszło na etaty, budżet zyskałby wskazaną kwotę.
Ministerstwo Pracy i PIP studzą entuzjazm
W ocenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej tak optymistyczne szacunki są jednak mało realistyczne. Resort wskazuje, że aby osiągnąć przewidywane przez MF wpływy, Państwowa Inspekcja Pracy musiałaby skontrolować wszystkie 160 tys. firm, a aż w 16 tys. przypadków wydać decyzję o przekształceniu współpracy B2B w stosunek pracy. Nawet przy zwiększeniu liczby inspektorów taki scenariusz jest – zdaniem ministerstwa – niewykonalny, dlatego w ocenie skutków regulacji nie uwzględniono tych obliczeń.
Ostrożne podejście prezentuje też sama PIP. Jak podkreśla rzecznik instytucji Mateusz Rzemek, w przyszłym roku planowanych jest zaledwie ok. 200 kontroli w związku z nowymi uprawnieniami inspektorów. – Nikt nie mówi o tysiącach kontroli skierowanych wyłącznie do przedsiębiorców świadczących usługi w ramach B2B – zaznacza. Ma to być pilotaż, a nie szeroko zakrojona akcja.
Skąd różnice w szacunkach? Eksperci: Wyliczenia MF są obrazowe
Jak wyjaśnia główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich Łukasz Kozłowski, rozbieżności między zaliczonymi korzyściami wynikają z odmiennego celu obu dokumentów. MF – kierując raport do Komisji Europejskiej – chciało pokazać znaczące efekty finansowe nowych przepisów i wysiłki Polski na rzecz redukcji deficytu. Dlatego zastosowano uproszczoną, umowną definicję fikcyjnego samozatrudnienia i założono, że w ciągu roku uda się wyeliminować 10 proc. takich kontraktów.
Kozłowski podkreśla jednak, że rzeczywistość wygląda inaczej. – Aby to osiągnąć, PIP musiałaby wielokrotnie zwiększyć liczbę kontroli. W ostatnich latach inspektorzy weryfikowali rocznie nie więcej niż ok. 40 tys. umów – przypomina. Co więcej, dotychczas większość kontroli dotyczyła umów zlecenia, a nie współpracy B2B.
Firmy w obliczu ryzyka: dopłaty, decyzje wstecz, setki osób objętych jednym postępowaniem
Zdaniem ekspertów, nawet jeśli kontrole nie będą masowe, firmy i tak mogą znaleźć się w trudnej sytuacji. Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan wskazuje, że w dużych przedsiębiorstwach współpraca B2B może dotyczyć od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Decyzje inspektorów – w świetle najnowszej wersji projektu możliwe także wstecz – mogą oznaczać ogromne dopłaty składek.
Jeszcze bardziej krytycznie zmiany ocenia Piotr Rogowiecki z Pracodawców RP. W jego opinii zakładane zyski są całkowicie oderwane od realiów. – Tak szkodliwe dla firm rozwiązanie może doprowadzić do utraty części miejsc pracy, a także zahamować nowe zatrudnienie, bo ryzyko prawne dla pracodawców wzrośnie – ocenia. Dodaje, że mniejsza atrakcyjność inwestycyjna Polski również może przełożyć się na niższe wpływy do budżetu, a nie – jak zakłada rząd – wyższe.
Czytaj też:
PIP zamieni "śmieciówkę" na etat. Widmo potężnych kar dla przedsiębiorcówCzytaj też:
Coraz więcej upadłości firm. "Może być gorzej"
