W gdańskim biurze byłego prezydenta znowu zrobiło się tłoczno. Ekipy telewizyjne z Zachodu i dziennikarze polskich mediów przyjeżdżają tłumnie, by nagrać wypowiedź noblisty. A ten ostatnio znów nie przebierał w słowach: „Oni prowadzą do wojny domowej”, „Tu dojdzie do nieszczęścia, to się skończy źle, bijatyką” – mówił Lech Wałęsa w Radiu Zet. I dodawał: „Żeby tego uniknąć, trzeba przygotować się strukturalnie i organizacyjnie i już trzeba zacząć zbierać podpisy pod referendum [w sprawie skrócenia kadencji Sejmu – przyp. red.]”. Wałęsa zagroził rządowi Szydło: „Jeśli w referendum będzie więcej głosów za skróceniem kadencji Sejmu niż oddanych na PiS w wyborach, to dojdzie do fizycznych przenosin”.
W równie zdecydowanym tonie zapowiadał demonstracje uliczne 23 grudnia w wywiadzie dla niemieckiego „Die Welt”: „Obecny rząd będzie próbował utrzymać się u władzy, argumentując, iż został wybrany przez naród. Ulica nie będzie jednak z tego zadowolona, żądania referendum oraz nowych wyborów będą coraz głośniejsze” – przewidywał były prezydent Polski. „I wystarczy tylko jedna prowokacja, żeby się zaczęło” – stwierdził. (...)
Zachodnie media, cytując alarmistyczne wypowiedzi Wałęsy, zazwyczaj przedstawiały go jako legendę polskiej opozycji lub przywódcę Solidarności. Nikt z zagranicznych dziennikarzy nie porównał oskarżeń wobec PiS z praktyką prezydentury Wałęsy z lat 1990–1995. Tymczasem obwinia on dziś partię rządzącą o to, co sam wprowadzał w życie za czasów swojej prezydentury. (...)
fot. Łukasz Dejnarowicz/Forum