Zespół specjalistów z Narodowego Uniwersytetu Techniki w Atenach na zebranie potrzebnych próbek miał ledwo 60 godzin – prace zaczęły się 26 października, a 28 października przykrywająca półkę grobową marmurowa płyta musiała wrócić na swoje miejsce. To co wywołało prawdziwą sensację to fakt, że po zdjęciu marmurowych płyt z aediculi, kapliczki w centralnym miejscu bazyliki, naukowcy odkryli oryginalną jaskinię, gdzie prawdopodobnie w 30 r. n.e. złożono zwłoki Jezusa.
We wszystkich doniesieniach zaraz obok słów o „największym”, „najciekawszym”, „najbardziej poruszającym” odkryciu archeologicznym w dziejach chrześcijaństwa pojawiają się zastrzeżenia – „być może” lub „prawdopodobnie”. Słusznie. Wszystko co dotyczy materialnych śladów męki Pańskiej, tych pozostawionych przed dwudziestu wiekami znaków, spowite jest w mroku tajemnicy. Jednak prowadzone właśnie w Jerozolimie badania mogą ów mrok w znacznym stopniu rozjaśnić. Być może uda się nawet znaleźć dowody, które jednoznacznie i wbrew wszelkim sceptykom pokażą, że tam faktycznie został złożony do grobu Nazarejczyk. Gdyby tak się stało byłby to potężny cios zadany racjonalistom i powątpiewaczom – okazałoby się bowiem, że pobożna pamięć chrześcijan potrafiła przez wieki przechować prawdziwą informację o tym, gdzie pochowano Jezusa i gdzie miało dokonać się jego powstanie z martwych.
Tym co najpierw zaskoczyło badaczy – jak donosił dziennikarz „National Geographic” Kristin Romey – było odkrycie pod obecną marmurową płytą z XVI wieku, skrywającą wapienną ławkę nagrobną, wcześniejszej płyty, pękniętej, z zaznaczonym krzyżem – prawdopodobnie jest to pozostałość po krzyżowcach. Jeszcze większe zdziwienie wzbudziło to, że tuż pod pękniętą płytą odnaleziono to co najważniejsze – oryginalną powierzchnię ze skały wapiennej, na której zapewne spoczywało ciało Jezusa. – Jestem absolutnie zaskoczony. Aż drżą mi kolana, nie oczekiwałem tego – mówił cytowany przez „National Geographic” archeolog Frederick Hiebert. Zaś kierująca pracami uczona, profesor Antonia Maropoulou stwierdziła: „To jest święta skała, którą czczono przez wieki, ale dopiero teraz można ją zobaczyć”. Naukowcy pobrali też wiele próbek materiału znajdującego się pod marmurowymi płytami – teraz w zaciszu pracowni uniwersyteckich będą mogli szukać tego co najważniejsze: dowodów, że grób Jezusa jest autentyczny. Że to naprawdę to miejsce, gdzie Józef z Arymetei wraz z Nikodemem złożyli ciało Galilejczyka, że to do niego przyszły Maria Magdalena i pozostałe kobiety, że wreszcie, z tych kamieni Jezus powstał już przemieniony. To tam nastąpiło Zmartwychwstanie. To tam pierwotnie było umieszczone płótno skrywające ciało Nazarejczyka, dzisiaj nazywane Całunem Turyńskim. Ale czy na pewno tam?
Praca badaczy przypomina postępowanie śledczych. Mają poważne poszlaki, jednak brak im na razie rozstrzygającego dowodu. Jak wiadomo najstarsze opisy pogrzebu Jezusa i samego grobu zostały przekazane przez cztery Ewangelie – świętego Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Na ogół przyjmuje się, że zostały one spisane w okresie między rokiem 65 a 100 I w. po Chrystusie, chociaż nie brak biblistów, którzy twierdzą, że stało się to znacznie wcześniej, w latach 50. i 60 I w. Niezależnie od tego kto ma w tym sporze rację, wszystkie ewangelie zgadzają się z tym, że Jezusa pochowano w grobie skalnym, należącym do Józefa z Arymatei. Był on położony poza granicami Jerozolimy (tę informację potwierdza niezależnie od ewangelii List do Hebrajczyków), blisko miejsca straceń, na terenie ogrodowym. Grób miał należeć do bogatego człowieka, wcześniej nie był wykorzystywany do pochówku, wykuto go w skale, tak, że prowadzący doń otwór mógł zostać zastawiony kamieniem. – Żeby tam wejść trzeba było się schylać, co wskazuje na niski sufit – zauważa profesor archeologii z Oksfordu Martin Biddle (jeden z najbardziej znanych specjalistów badających dzieje Bazyliki Grobu), w swojej, niestety nieopublikowanej po polsku książce z 1999 roku, „Grób Chrystusa”. Zauważa on także, że w środku było dość miejsca dla co najmniej pięciu osób, dwie z nich mogły usiąść. Te przekazy odpowiadają temu, co napisał współczesny ewangelistom autor żydowski, Józef Flawiusz i co odkryli XX-wieczni archeologowie – w latach 40. W I w. po Chrystusie, Jerozolima się rozbudowała, pojawił się kolejny opasujący miasto mur, w obrębie którego znalazły się tak Golgota jak i grobowiec Jezusa. Dlatego tak ważne jest to, co mówi cytowany w tym samym tekście „NG” archeolog Jodi Magness, który wskazuje, że w okolicach Jerozolimy odkopano ponad tysiąc wykutych w skale wapiennych grobów. Wszystkie wyglądały podobnie: w środku kaplicy lub kaplic znajdowały się wykute w ścianach długie nisze przeznaczone na zwłoki. – Jakiekolwiek były źródła opowieści ewangelicznych, ich autorzy dobrze znali tradycję i [żydowskie] obyczaje pogrzebowe – przyznaje w rozmowie z „NG” Magness.
To bardzo dużo, ale wciąż są to tylko, powtarzam, poszlaki. Cały problem polega na tym, że pierwsza wzmianka dotycząca grobu Jezusa i jego umiejscowienia pochodzi z początku wieku IV, a konkretnie z pism biskupa Euzebiusza z Cezarei z roku 325, w których opisywał on pielgrzymkę do Jerozolimy cesarzowej Heleny, matki ówczesnego imperatora, Konstantyna. To wtedy właśnie nastąpiło wskazanie konkretnego grobu i od tamtej pory jaskinia przekształciła się w kaplicę, została otoczona rotundą, a następnie przykryta całą bazyliką. Ale co było wcześniej? Nie ma pewności.
Nie wiadomo co działo się z grobem w okresie pierwszym, czyli od chwili Zmartwychwstania do wybuchu żydowskiego powstania antyrzymskiego, kiedy to w jego rezultacie spłonęła świątynia, miasto zostało zniszczone, a duża część ludności została deportowana. Według tego samego Euzebiusza, tuż przed wybuchem wojny chrześcijańska wspólnota żydowska uciekła z Jerozolimy do Pelli, w Dolinie Jordanu. Co wtedy działo się z grobem? Czy ktoś się nim opiekował? Podobnie nic nie wiadomo o okresie między rokiem 70 a 131, czyli od czasu upadku Jerozolimy do chwili wybuchu drugiego powstania żydowskiego, tym razem pod wodzą Bar Kochby. Czy po roku 70 chrześcijanie wrócili do Jerozolimy? Jest to bardzo prawdopodobne – o tym, że w mieście musieli mieszkać Żydzi, również chrześcijanie – świadczy sam wybuch powstania i walka z Rzymianami w Judei. Jeśli wrócili po krótkiej przerwie wojny 66-70 to skąd wiedzieli gdzie znajduje się święty grób? A może jednak jakaś grupa żydowskich chrześcijan przeżyła w oblężonej i podbitej Jerozolimie? Pisząc na początku IV wieku Euzebiusz twierdzi, że po tym jak w roku 135 rzymski cesarz Hadrian ostatecznie pokonał powstańców postanowił zbudować na miejscu zbuntowanej Jerozolimy nowe rzymskie miasto Aelia Capitolina. W nim to kazał też wybudować na miejscu grobowca Chrystusa świątynię Wenus. Chodziło o to, by zniechęcić przybywających do miasta chrześcijan i jednocześnie zbezcześcić święte dla nich miejsce. Jeśli tak, to znaczy, że Hadrian i jego pełnomocnicy musieli wiedzieć dokładnie, gdzie znajdował się grób. Skąd czerpali wiedzę?
Kiedy Euzebiusz pisze o odkryciu grobu przez cesarzową Helenę wspomina, że odnaleziona jaskinia była „czcigodną i przenajświętszą pamiątką (martyrion, dosłownie dowodem) zmartwychwstania naszego Zbawiciela”. Jednak, komentuje ten tekst Biddle, „nie podaje on żadnych przyczyn dla swego przekonania”. Proste pytanie brzmi: dlaczego spośród setek podobnych grobów akurat ten właśnie został zidentyfikowany przez Helenę i współczesnych jej biskupów jako grób Jezusa? W samej bazylice podobnych grobów odkryto kilka, dlaczego właśnie ten jeden na początku IV wieku jerozolimscy chrześcijanie wskazali cesarzowej? Biddle wysunął niezwykle ciekawą hipotezę: „W okresie od ukrzyżowania do 135 roku prawdopodobnie do grobu był wolny dostęp i mógł on zostać – najpewniej przed rokiem 70 – w jakiejś formie oznaczony, być może służyło temu wyryte lub pomalowane graffiti, które w 325-326 roku dało się odczytać i dzięki temu dokonujący wtedy identyfikacji grobu (…) nie mieli żadnych wątpliwości”. Nic dziwnego, że ten sam naukowiec, komentując teraz, po 17 latach od wydania swojej książki badania greckich archeologów, mówi: „Powierzchnia skały musi zostać zbadana z największą możliwą uwagą pod kątem odkrycia śladów graffiti (…) Kwestia graffiti jest absolutnie kluczowa. Wiemy, że jest co najmniej sześć innych wykutych w skale grobów znajdujących się pod podłogą bazyliki. Więc dlaczego biskup Euzebiusz zidentyfikował ten grób jako grób Chrystusa? Nie powiedział nam i nie wiemy. Nie sądzę, żeby Euzebiusz się pomylił – był on bardzo uważnym badaczem – więc prawdopodobnie istnieje gdzieś dowód. Tylko trzeba go znaleźć”.
Jeśli taki dowód się znajdzie, a jesteśmy dosłownie o krok od niego, będzie to także poważny argument na rzecz siły i wiarygodności całej chrześcijańskiej tradycji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.