Tak zwana”dyrektywa plastikowa” obejmuje 10 produktów, między innymi styropianowe kubki i opakowania na wynos, sztućce, słomki i talerze z plastiku, a także patyczki do balonów czy patyczki do uszu. Ma ona na celu ograniczenie ilości plastikowych odpadów oraz popchnięcie krajowych gospodarek w kierunku obiegu zamkniętego.
Na przygotowanie odpowiednich regulacji kraje członkowskie teoretycznie miały dwa lata, jednak Polsce nie udało się w tym czasie wdrożyć dyrektywy. Wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba na antenie Polsat News zapewniał, że zaistniałej sytuacji winna jest Unia Europejska która”zbyt późno wysłała konkretne wytyczne”. Stosowne przepisy mają zostać wprowadzone jesienią tego roku.
”Polski rząd nie może powiedzieć, że został zaskoczony tą decyzją, gdyż dyrektywa została przyjęta dwa lata temu, więc było dużo czasu na przygotowanie odpowiedniej legislacji. 10 odpadów, które zostały objęte »Dyrektywą Plastikową«, to aż 70 procent wszystkich odpadów morskich, dlatego warto o to »kruszyć kopie«" –komentowała całą sprawę na antenie Polsat News Katarzyna Karpa-Świderek, rzeczniczka prasowa WWF, zaznaczając jednocześnie, że być może Polska zostanie ukarana finansowo za opóźnienie.
Początek drogi
W unijnej dyrektywie rozpisane zostały kolejne wymogi, które państwa członkowskie będą musiały spełnić w ciągu najbliższych kilku lat. Od 3 lipca 2024 roku w sprzedaży będą mogły pozostać tylko te plastikowe zakrętki, które będą na stałe przymocowane do butelki lub opakowania. Od 2025 roku wszystkie butelki wykonane z PET będą musiały zostać wykonane przynajmniej w 25% z recyklingu, a do 2030 roku w 30%.
Co więcej, do 2025 roku kraje członkowskie powinny dopilnować, by 77% plastikowych butelek było poddawanych recyklingowi. w 2030 roku wskaźnik ten ma sięgnąć 90%.
Czytaj też:
Kurs na zrównoważony rozwój energetyki przyszłościCzytaj też:
Zrównoważony rozwój to nie moda, to obowiązek i odpowiedzialność firm