Od kilkunastu tygodni Rosja grozi Zachodowi wojną z Ukrainą. Kreml nie zdołał wymusić zmiany "polityki otwartych drzwi" NATO i nie zablokował Ukrainie możliwości dołączenia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Żądanie Moskwy dotyczące wycofania wojsk ze wschodniej flanki NATO również nie zostało spełnione.
Jak niedawno podał ukraiński MON, Rosja zgromadziła przy granicy ponad 127 tys. żołnierzy oraz znaczne ilości wojskowego sprzętu. Amerykański wywiad ostrzega, że Kreml może zaatakować w każdej chwili. Tymczasem Zachód konsoliduje swoją postawę wobec Moskwy i wysyła jasny sygnał Władimirowi Putinowi: ewentualna agresja na Ukrainę spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią.
Sankcje działają
Okazuje się, że jeśli Rosja zdecydowałaby się zaatakować Ukrainę, to ekonomiczne skutki takiej decyzji byłyby ogromne. Jak czytamy na portalu money.pl., już w tej chwili rosyjska gospodarka ma poważne strukturalne problemy. Sankcje nałożone do tej pory przez Zachód jeszcze je pogłębiają. Jak niedawno wskazywali analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, UE stosuje wobec Rosji podejście dwutorowe, łączące stopniowe sankcje z próbami znalezienia dyplomatycznych rozwiązań konfliktu na wschodzie Ukrainy.
"Środki, które są odnawiane dwa razy w roku, mocno uderzyły w Rosję: szacuje się, że pod koniec 2018 r. jej gospodarka skurczyła się o 6 proc. z powodu sankcji nałożonych przez UE i USA" – zaznaczali eksperci PIE.
Unia Europejska nałożyła na Rosję sankcje w 2014 roku po aneksji Krymu i zwiększyła ich uciążliwość po zestrzeleniu w lipcu 2014 r. samolotu linii Malaysian Airlines nad terytorium kontrolowanym przez wspieranych przez Rosję rebeliantów na wschodniej Ukrainie.
"Skutki wybuchu wojny mógłby więc w Rosję uderzyć z trzech stron. Wzrost cen surowców, który towarzyszy tego typu wydarzeniom, podniósłby inflację, co zmusiłoby bank centralny do jeszcze większych podwyżek stóp. Po drugie, w życie weszłyby zapewne kolejne sankcje, w tym być może broń atomowa, czyli odłączenie systemu bankowego Kremla od SWIFT-a (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ). Po trzecie, sama wojna oznacza załamanie się PKB wraz z olbrzymim niepokojem, uderzającym w inwestycje" – czytamy na portalu.
Ta prognoza pokrywa się z ostrzeżeniami dotyczącymi inflacji, jakie niedawno wygłosiła szefowa rosyjskiego banku centralnego.
– Jeśli nie podejmiemy żadnych działań, aby przywrócić gospodarkę na ścieżkę zrównoważonego wzrostu, grozi nam przegrzanie, powodując niekontrolowane przyspieszenie inflacji, a następnie spowolnienie wzrostu gospodarczego, a nawet recesję" - mówiła w piątek Elvira Nabiullina.
Inwestorzy uciekną z Rosji?
Niedawno kierownik działu międzynarodowych rynków kapitałowych w Instytucie Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk przestrzegał, że atak na Ukrainę spowoduje masową ucieczkę zagranicznych inwestorów z Rosji.
– W "dniu przekroczenia" granicy, jeśli taki nadejdzie, władze mogą natychmiast wprowadzić ograniczenia dotyczące wypłat depozytów i wypłat pieniędzy z bankomatów – powiedział Jakow Mirkin.
– Wymiana rubli na walutę obcą również może być ograniczona, podobnie jak obieg gotówki. Załamie się rubel, upadną akcje, obligacje i rozpocznie się paniczna ucieczka kapitału z Rosji – dodał
Czytaj też:
"Żądania Rosji są zrozumiałe". Szokująca opinia niemieckiej deputowanejCzytaj też:
Kijów przyjął system zarządzania obroną miasta. Mieszkańcy też szykują się na wojnęCzytaj też:
"Nie bardzo wie, jak sobie z tym poradzić". Były ambasador RP na Ukrainie: Putin jest zdezorientowany