Japonia stała się bardziej zależna od rosyjskiego gazu od czasu wyłączenia reaktorów jądrowych po katastrofie w Fukushimie w 2011 r., do której doszło w wyniku tsunami spowodowanego przez trzęsienie ziemi u wybrzeży wyspy Honsiu.
W obliczu lipcowych wyborów i rosnących cen energii, które ograniczają budżet obywateli, premier Japonii Fumio Kishida ogłosił, że energia jądrowa stanie się częścią przyszłej polityki energetycznej kraju.
– Będziemy wykorzystywać reaktory jądrowe z gwarancją bezpieczeństwa, aby przyczynić się do światowego zmniejszenia zależności od importu rosyjskiej energii – powiedział Kishida podczas wizyty w Londynie.
Tłumaczył, że ponowne uruchomienie tylko jednego istniejącego reaktora jądrowego miałoby taki sam efekt, jak dostarczanie 1 miliona ton skroplonego gazu ziemnego LNG rocznie na rynek światowy.
Japończycy zmienili zdanie przez wojnę na Ukrainie
Agencja Reutera podkreśla, że ponad dekadę po awarii w Fukushimie, która była najgorszym kryzysem nuklearnym od czasów katastrofy w Czarnobylu, energia jądrowa pozostaje trudnym problemem w Japonii, gdzie obecnie działa tylko kilka z jej 30 elektrowni.
Jednak większość społeczeństwa i przedsiębiorstw chce, aby rząd w Tokio ponownie uruchomił reaktory jądrowe w celu rozwiązania problemu bezpieczeństwa energetycznego. Na zmianę opinii Japończyków wpłynęła wojna na Ukrainie i wyższe koszty energii – zauważa Reuters.
Japonia, podobnie jak inne kraje na całym świecie, została dotknięta rosnącymi kosztami energii, żywności i życia. Jej gospodarka zwolniła w pierwszym kwartale, a narodowa waluta, jen, jest notowana na najniższym od dwóch dekad poziomie do dolara.
Kishida, przemawiając w czwartek w londyńskim City, przedstawił plan rozwoju japońskiej gospodarki, trzeciej co do wielkości na świecie, poprzez przyciągnięcie inwestycji z sektora prywatnego i redystrybucję bogactwa.
Czytaj też:
Rosja zrywa rozmowy pokojowe z Japonią. Ostra reakcja Tokio