W rozmowie z portalem 300polityka.pl premier Mateusz Morawiecki ocenił sytuację finansową Polaków i skomentował działania rządu wobec rosnącej inflacji. – Wszędzie, gdzie ceny rosną w sposób niekontrolowany rząd Prawa i Sprawiedliwości interweniuje by ulżyć Polakom. Dla wielu rodzin kredyt hipoteczny stał się obciążeniem ponad siły. Mamy gotowy plan wsparcia. Wakacje kredytowe, pomoc w spłacie rat, Fundusz Wsparcia Kredytobiorców – wymieniał szef rządu. Podkreślił, że konkretne projekty ustaw trafią na Radę Ministrów w najbliższych dniach.
Morawiecki wskazał, że banki muszą odejść od WIBOR-u. – Nowy wskaźnik musi być korzystniejszy dla ludzi. Zresztą, zgodnie z zaleceniami regulatorów i naszego rządu, do wykonania których rynek się nie kwapi – komentował. Zapewnił, że "nie ma zgody na maksymalizację zysków kosztem klientów". – Kredyt hipoteczny miał być szansą na nowy dom, a nie kulą u nogi. Muszą to dostrzec również banki – przekonywał premier.
Wyższe oprocentowanie lokat? Morawiecki: Rząd nie poprzestanie jedynie na apelach
– Bankom nie trzeba mówić, że po wzroście stóp procentowych mają podnieść raty kredytów. Ale np. oprocentowanie lokat i depozytów stoi w miejscu. Marże depozytowe banków są ogromne. Nie ma na to naszej zgody – twierdził Morawiecki. Dodał, że rząd nie poprzestanie jedynie na apelach.
– Jeśli postulaty kierowane do banków nie poskutkują, przygotujemy prawne narzędzia, które wyegzekwują od sektora bankowego większą odpowiedzialność – zaznaczył szef rządu. Zdaniem Morawieckiego "banki muszą przyczynić się do zdrowych relacji gospodarczych i lepszych warunków finansowych dla ludzi", ponieważ jak zauważył obecny kryzys jest "bez precedensu".
– Banki muszą zrozumieć, że jedziemy na tym samym wózku, a drenowanie kieszeni klientów to droga donikąd. Możemy przetrwać i wyjść z kryzysu gospodarczego wzmocnieni. Pod jednym warunkiem – wszyscy będziemy działać solidarnie – podsumował premier Mateusz Morawiecki.
Czytaj też:
Glapiński zapowiada kolejne podwyżki stóp procentowychCzytaj też:
"Nie leci z nami pilot". Petru: To Glapflacja, a nie Putinflacja