W rządzie trwa spór o kształt programu dopłat do kredytu na zakup nieruchomości "Mieszkanie na Start", który był jedną z głównych wyborczych obietnic Donalda Tuska. Propozycję krytykują zarówno Lewica, jak i Polska 2050. Również część opozycji negatywnie wypowiada się na ten temat.
Tymczasem niewielu wie, że od kilkunastu lat istnieje w Polsce forma wsparcia dla osób, które mają problemy z opłaceniem mieszkania. To dodatek mieszkaniowy wprowadzony ustawą z 21 czerwca 2001 r.
Kto może otrzymać dodatek mieszkaniowy
O dodatek mieszkaniowy może wnioskować osoba, która znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, uniemożliwiającej jej zapłatę wszystkich należności związanych z utrzymaniem mieszkania oraz która spełni szereg wymogów. Chodzi o kryteria powierzchniowe, dochodowe oraz o tytuł prawny do mieszkania.
Kto zatem może ubiegać się o dodatek mieszkaniowy? Świadczenie jest przeznaczone dla gospodarstw domowych, w których średni miesięczny dochód na osobę nie przekracza 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarstwach jednoosobowych i 30 proc. średniego wynagrodzenia krajowego w gospodarstwach wieloosobowych.
Pod uwagę brana jest również powierzchnia użytkowa mieszkania. Dodatek otrzymają osoby, jeśli ta wartość nie przekracza ustalonych limitów (np. 45,50 m kw. dla jednej osoby, 52,00 m kw. dla dwóch osób, 58,50 m kw. dla trzech osób).
Należy pamiętać, że dodatek jest przyznawany na 6 miesięcy z możliwością otrzymywania go w przyszłości. Jest on wypłacany właścicielowi domu lub podmiotom, które pobierają od wnioskodawcy opłaty za użytkowanie mieszkania. Jaka jest jego wysokość? Jest ona ustalana indywidulanie w oparciu o dochody wnioskodawcy, powierzchni mieszkania oraz kosztów utrzymania nieruchomości. Dodatek nie może jednak przekroczyć kwoty wynoszącej 70 proc. kosztów utrzymania mieszkania. Oceny dokonuje urzędnik gminny. W ubiegłym roku średnia wartość wypłacanego dodatku wynosiła od 250 do 380 złotych miesięcznie.
Czytaj też:
Kontrole w polskich domach. Kary nawet do 5 tys. złotychCzytaj też:
Emerytury rolnicze. Mocny apel do premiera i ministra rolnictwa