Określanie Unii Europejskiej mianem nowego Związku Sowieckiego uchodziło przez wiele lat za całkowicie przesadne i reprezentatywne dla środowisk tzw. radykalnej prawicy. Z czasem tego rodzaju osąd wszedł do politycznego mainstreamu i zaczął być wykorzystywany również przez ugrupowania centroprawicowe. Obecnie zaś już nikt, kto posiada trzeźwy ogląd sytuacji, nie jest w stanie zaprzeczyć temu, że przynajmniej w dziedzinie rozdziału unijnych funduszy Unia Europejska forsuje rozwiązania żywo przypominające gospodarkę nakazowo-rozdzielczą. Komisja Europejska bardzo dąży do tego, aby z pominięciem samorządów regionalnych rozdzielać środki liczącej 450 mln mieszkańców wspólnocie państw własnego uznania.
Ofensywa Ursuli
Wybrana ponownie na przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen z nieskrywanym entuzjazmem przystąpiła właśnie do kolejnej ofensywy, którą zgodnie określono mianem „skoku po władzę”. Ów skok miałby dokonać się wraz z przyjęciem nowego, sześcioletniego planu budżetowego. Pod pozorem zwiększenia kompetencji państw członkowskich von der Leyen zaproponowała, aby 530 wszystkich dotychczasowych programów realizowanych przez Brukselę zostało zredukowanych do zaledwie jednego funduszu określanego jako I Filar. Dysponentem środków z tego wielkiego zasobnika teoretycznie miałyby być odtąd poszczególne rządy, lecz w praktyce zawarte w propozycji mechanizmy nie pozostawiają złudzeń, że decydujący czy wręcz wyłączny głos w tym zakresie posiadałaby Bruksela.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.