"DGP" podkreśla, że szpitalom już dziś dotkliwie brakuje pieniędzy, a kolejną zapaść może przynieść ustawowa rewaloryzacja najniższego wynagrodzenia personelu medycznego.
Według raportu Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP), skutki finansowe najdroższego wariantu rewaloryzacji wyniosą nawet 17,1 mld zł. "Jeśli rząd nie znajdzie nowego sposobu na dofinansowanie służby zdrowia, zamrożenie tych przepisów może okazać się jedynym wyjściem, pomimo niezadowolenia społecznego" – czytamy.
Nic więc dziwnego, że kluczowe decyzje są odkładane na "po wyborach" – podkreśla dziennik.
Gigantyczna dziura w NFZ
Najpilniejsza do załatania jest dziura w systemie ochrony zdrowia, która, zgodnie z zeszłorocznym głośnym raportem FPP i Instytutu Finansów Publicznych, do roku 2028 może wynieść blisko 250 mld zł.
Wiadomo, że Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) nie będzie mógł pożyczać pieniędzy na spłatę nadwykonań z innych źródeł, takich jak Fundusz Medyczny (FM), co niedawno opisała "Gazeta Wyborcza".
W zależności od wyniku wyborów, rząd może Fundusz Medyczny zlikwidować, choć zgodnie z ustawą, jego działanie zaplanowane jest do 2029 r., lub znowelizować kształt tej "pożyczki".
Zdaniem Waldemara Malinowskiego, prezesa Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP), likwidacja funduszu byłaby szkodliwa, bo, jak zauważa, dziś należności za terapie są przez niego płacone w terminie.
"DGP": Rząd po wyborach wejdzie na pole minowe
"Po wyborach kwestie finansowania ochrony zdrowia powrócą zapewne w błyskawicznym tempie. W razie wygranej kandydata PO, eksperci spodziewają się dodatkowo, że partia rządząca znów spróbuje obniżyć przedsiębiorcom składkę zdrowotną" – odnotowuje "Gazeta Prawna".
Dziennik ocenia, że "rząd po wyborach wejdzie na pole minowe", bo nie da się już leczyć pacjentów bez zadłużania szpitali.
Czytaj też:
Duże podwyżki w szpitalach, a NFZ nie ma pieniędzy. "System się załamie"