Swego rodzaju sukcesem jest też, że atakujący nie potrafią znaleźć innego sposobu, niż przekręcanie nazwisk i robienie z „tygodnika Lisickiego” „tygodnika Lisieckiego”. W tym sukcesie smutne jest tylko jedno, że chęć zablokowania sukcesu naszego tygodnika połączyła w jednym froncie „Gazetę Wyborczą” i Monikę Olejnik z posłem Brudzińskim z PiS i naszymi niedawnymi kolegami, redagującymi dla bliskiego tej partii wydawcy konkurencyjny tygodnik „W Sieci”. I że ci drudzy przyjęli metody, które w innych sprawach krytykują.
Podobnie, jak było to z kłamstwem o rzekomym „powrocie niepokornych do redakcji »Rzeczpospolitej«”, także tym razem zaczęło się od manipulacji „Wyborczej”. Informując o złożeniu przez jedną ze spółek Michała Lisieckiego wniosku koncesyjnego na multipleks, konkurencyjnego względem telewizji „Trwam”, pisze o nim jako o „właścicielu Platformy Medialnej Point Group, wydawcy tygodników »Wprost« i »Do Rzeczy«”. I na podstawie tego przeinaczenia wrzuca w medialny „głuchy telefon” newsa, jakoby tygodnik „Do Rzeczy” chciał zablokować przyznanie Ojcu Rydzykowi miejsce na multipleksie.
„Czy Lisicki wypchnie z multipleksu telewizję Trwam?”, zaczęły natychmiast judzić rozmaite autorytety salonu, ale i różni strażnicy prawicowej czystości, powołując się na słowa Ojca Rydzyka dla portalu wpolityce.pl o „wydawcy antykatolickiego tygodnika”, które wprawdzie odnosiły się do „Wprost”, ale cytując je tak, by sprawić wrażenie, że ten antykatolicki tygodnik krytykowany przez Ojca Dyrektora to my. „Gazeta Wyborcza” powołuje się przy tym jako na autorytety na portale prawy.pl czy wpolityce.pl, choć ten ostatni zaledwie dwie strony wcześniej ogłasza „prawicową szczujnią”, a z kolei „prawdziwi prawicowcy” z Internetu kolejny raz przywołują w identyczny sposób media prorządowe.
Szczytów bezczelności i kłamstwa sięgnął poseł Brudziński, nie tylko przez kilka minut dywagując w rozmowie z Moniką Olejnik o blokowaniu przez Pawła Lisickiego TV Trwam, ale też sugerując, że uczestniczy on w jakiejś „grze” z rządem i Krajową Radą Radiofonii i Telewizji, i dla ubarwienia swych przemyśleń przyrównując naszego naczelnego do Urbana i Kotlińskiego. Zapis rozmowy nie pozostawia niestety wątpliwości, że Brudziński się nie przejęzyczył, że świadomie insynuuje to wszystko, w ślad za swą rozmówczynią, właśnie Pawłowi Lisickiemu a nie Michałowi Lisieckiemu.
Odpowiadając, mimo wszystko, spokojnie: wydawcą tygodnika „Do Rzeczy” nie jest Platforma Mediowa Point Group. Wydawcą tygodnika „Do Rzeczy” jest spółka Orle Pióro. Wystarczy zerknąć do stopki. PMPG jest w „Orlim Piórze” większościowym udziałowcem, ale wszystkie dotyczące spółki i pisma decyzje wymagają akceptacji udziałowców mniejszościowych, którymi są dziennikarze tygodnika, a w sprawach redakcyjnych spółce w ogóle nie przysługują żadne kompetencje − tu decyzje są wyłącznie w gestii dziennikarzy.
Można Michała Lisieckiego nazwać „inwestorem”, ale sugestie, że w jakikolwiek sposób kontroluje on linię tygodnika lub że ma na „Do Rzeczy” wpływ porównywalny z tygodnikiem „Wprost” (gdzie, na mocy umowy kupna od poprzedniego właściciela jest dziś Królem, z całą świadomością kalamburu) to zwyczajne kłamstwa.
Portale wpolityce.pl, wyborcza.pl i natemat.pl ramię w ramię usiłują zdyskredytować Lisickiego, Łysiaka, Wildsteina, Semkę czy mnie, demaskując i oskarżając na różne sposoby Lisieckiego. Szczególnie ten pierwszy portal nie pomija żadnej okazji, by wmawiać nam swoisty „grzech pierworodny” polegający na tym, że nie zlustrowaliśmy inwestora pod kątem wcześniejszych interesów. Owszem, za to zlustrowaliśmy i jego, i umowę naszej spółki pod kątem redakcyjnej niezależności, i gwarancji, że nie staniemy się częścią koncernu budowanego na potrzeby żadnej partyjnej propagandy. Kto ustawił priorytety odwrotnie, to jego sprawa, ale niech nie ukrywa, jaka była alternatywa i jaki koszt pozyskania pieniędzy nie skalanych układami III RP.
Nie będziemy się wypowiadać na temat strategii biznesowych i zamierzeń Michała Lisieckiego. Ma swoich rzeczników i swoje argumenty. Nie chciałbym też odpłacać pięknym za nadobne, emocjonując zatroskanych losem prawicowych mediów czytelników informacją, że wydawca tygodnika „W Sieci” wnioskiem koncesyjnym o ogólnodostępny kanał telewizyjny, którego nie jest i długo jeszcze nie będzie w stanie stworzyć, poważnie szkodzi mocno już zaawansowanemu projektowi prawicowej, ale niepartyjnej telewizji „Republika”. To wprawdzie fakt, może w jakiś sposób tłumaczący, dlaczego prominentny poseł PiS tak skwapliwie chwyta piłki podawane przez Monikę Olejnik. Tylko że podjęcie gry, którą po raz kolejny nam środowisko wspomnianego tygodnika i różni inni podpuszczani przez salon strażnicy prawicowej czystości proponują, skończyć się musi tak samo, jak sławna scena z „Samych swoich”. Dopiero po szkodzie Kargul uświadomi sobie, że garnki, które porozbijał na złość Pawlakowi, były jego.