Prezydent został zapytany o swoją wizytę w Stanach Zjednoczonych oraz deklarację, zgodnie z którą do Polski trafi kolejnych tysiąc żołnierzy amerykańskich. Andrzej Duda ocenił, że zagwarantuje nam to "dużo pewniejszą realizację artykułu 5. traktatu północnoatlantyckiego, czyli o wspólnym stawaniu na straży bezpieczeństwa państw członkowskich". – O tym, że jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Dowodem na to jest obecność armii USA i armii innych państw NATO w naszym kraju (...) To nie jest już rosyjska strefa wpływów, bo dziś 4,5, a niedługo 5,5 tys. amerykańskich żołnierzy będzie na naszej ziemi. Jest budowana tarcza antyrakietowa w Radzikowie, są budowane inne instalacje militarne. Ta obecność amerykańska tutaj, a więc rzeczywiście silna wschodnia flanka NATO i bezpieczna Polska, jest dzisiaj faktem – wskazywał.
Andrzej Duda stwierdził też, że jego relacje z Donaldem Trumpem są "dobre". – Ja patrzę na swoje obowiązki prezydenckie, tak jak na swoje obowiązki prezydenckie patrzy Donald Trump. On ma przede wszystkim obowiązek realizowania interesów amerykańskich, zarówno w sensie państwowym, jak i w sensie narodowym. To jest jego obowiązek, to są jego wyborcy, to jest jego ojczyzna. Ja za wszelką cenę mam walczyć o interesy Polaków, wyborców w moim kraju i mojego państwa, na którego urząd prezydencki mnie wybrano. Tam, gdzie te interesy amerykańskie i polskie się zbiegają, tam mamy bardzo dobre relacje – ocenił.
Czytaj też:
Myśliwce F-35 coraz bliżej. Kongres USA wyraził zgodę na sprzedaż