W związku z 10. rocznicą tragedii smoleńskiej szef rządu zamieścił specjalny wpis na swoim profilu na Facebooku, informując, że wiadomość o katastrofie zastała go w Świdnicy.
"Pierwsze pytanie, jakie wówczas nasunęło mi się, kto zginął. Podawane wiadomości były chaotyczne, mało precyzyjne. Najpierw mówiono o awarii samolotu i trzech osobach, które przeżyły. Z godziny na godzinę przychodziły nowe informacje, coraz bardziej tragiczne" – wspomina Morawiecki.
"Przecież lecieli na uroczystości katyńskie, za parę godzin mieli wracać do Polski, zostawili swoje rodziny, sprawy zawodowe i osobiste. Jak do tego mogło dojść? Do dzisiaj zadaję sobie to pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi" – podkreśla premier.
"Niektóre osoby znałem bardzo dobrze, od lat 80-tych, jak Władka Stasiaka, który był moim starszym kolegą ze studiów, Sławomira Skrzypka, prezesa NBP i Grażynę Gęsicką, których poznałem na początku lat 2000, czy Olę Natalli-Świat z, która znaliśmy się jeszcze z Wrocławskich czasów. Olka Szczygło poznałem bliżej w 1998 r. na kilkudniowym wyjeździe do Kopenhagi, kiedy pracowałem w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. Moja mama od czasów głodówek w latach 80. przyjaźniła się z panią Anną Walentynowicz i poprzez to miałem zaszczyt ją poznać" – wspomina Morawiecki.
"We wpisie do Księgi Kondolencyjnej Prezydenta Lecha Kaczyńskiego dziękowaliśmy wraz z całą rodziną za przywrócenie sprawom ich właściwych proporcji. Pamiętam tę olbrzymią kolejkę do Pałacu Prezydenckiego, by oddać hołd prezydenckiej parze. Pamiętam tłumy ludzi, którzy przyszli, by pożegnać swojego Prezydenta i Jego Małżonkę, ogrom zapalonych zniczy i olbrzymie ilości tulipanów na samochodach wiozących ciała. Wznoszący się samolot wojskowy CASA na pokładzie, którego znajdowały się trumny prezydenckiej pary machający skrzydłami, to ostatnie pożegnanie z Warszawą. Te obrazy, niczym klisze pamięci, zachowam na zawsze" – podkreśla premier.
Dalej tłumaczy, że sensem prezydentury Lecha Kaczyńskiego był patriotyzm. "To jest także sens naszych obecnych rządów, naszych obecnych starań" – zapewnia. Według Morawieckiego "w dziejach powojennej Polski nie było większej tragedii, podczas której zginął urzędujący Prezydent wraz z małżonką, ostatni prezydent na uchodźstwie, generalicja Wojska Polskiego, politycy różnych partii, osoby piastujące funkcje publiczne. W naszej pamięci pozostaną na zawsze".
"Warto sobie zadać dziś te dwa pytania, wspominając tych, których tak nam brakuje w życiu społeczono-politycznym: Jaką drogę przebyliśmy od tego czasu jako wspólnota? Czy sprostaliśmy testamentowi, jaki zostawił nam Prezydent Lech Kaczyński i ofiary katastrofy?" – czytamy we wpisie premiera, który opublikował na swoim profilu nazwiska wszystkich 96 ofiar tragedii z 10 kwietnia 2010 r.
Czytaj też:
Morawiecki: To był moment, w którym czas się zatrzymał