Wczoraj wieczorem Sejm przyjął ustawę o wyborach prezydenckich. Projekt zakłada m.in. głosowanie stacjonarne i korespondencyjne (na wniosek wyborcy), automatyczną rejestrację kandydatów zgłoszonych do wyborów 10 maja oraz przywrócenie roli PKW.
RMF zwraca uwagę, że jeśli Senat wykorzysta 30-dniowy termin na zajęcie się ustawą PiS, to dopiero w połowie czerwca dowiemy się, kiedy będą wybory.
Według nieoficjalnych ustaleń radia, premier Mateusz Morawiecki może do tego czasu wstrzymać publikację uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw, a to na jej podstawie marszałek Sejmu ma w ciągu 14 dni ogłosić nowy termin wyborów.
Ponieważ politycy PiS mówią o dacie 28 czerwca, może się okazać, że od ogłoszenia wyborów do głosowania będziemy mieli około dwóch tygodni. Przeprowadzenie całego procesu w tak krótkim czasie wydaje się nierealne i właściwie wyklucza start nowych kandydatów – podaje rozgłośnia.
Jeśli Elżbieta Witek zdecyduje się zarządzić wybory na przykład na 5 lub 12 lipca, to – jak zauważa RMF – przed ogłoszeniem ich wyniku może skończyć się kadencja Andrzeja Dudy. W takim przypadku kompetencje głowy państwa przejęłaby marszałek Sejmu.
Czytaj też:
Kulisy rezygnacji Karczewskiego. Koledzy z PiS pokrzyżowali mu plany?