Damian Cygan: Co papież Jan Paweł II mówił o Powstaniu Warszawskim?
Piotr Dmitrowicz: Myślę, że fundamentalne dla nas wszystkich są słowa, które padły 2 czerwca 1979 roku na ówczesnym Placu Zwycięstwa. Jan Paweł II dokonał wtedy głębokiej analizy polskiej historii, mówiąc, że nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, osamotniej w walce, bez Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu. Sądzę, że to jest niejako kwintesencja myślenia papieża o Polsce i naszej historii.
A kard. Stefan Wyszyński? Pewnie nie wszyscy wiedzą, że jako młody ksiądz asystował przy operacjach rannych uczestników Powstania Warszawskiego.
W sierpniu 1944 roku prymas Wyszyński był kapelanem AK okręgu wojskowego Żoliborz-Kampinos. Pełnił tę funkcję w Laskach pod Warszawą. To było dla niego przeżycie na całe lata. Na jego rękach umierali młodzi chłopcy. On ich pocieszał w tej ostatniej drodze, pomagał w szpitalu polowym. Widział ogromne cierpienie ludzi. Potem całe życie nosił w sobie pamięć o tym powstaniu. W latach PRL-u, kiedy próbowano szargać pamięć powstańców, kard. Wyszyński zawsze przy okazji rocznicy 1 sierpnia przypomniał o tamtym zrywie. Z jednej strony oddawał hołd bohaterom, z drugiej, jako prymas i jako człowiek kierujący Kościołem w Polsce, zawsze starał się robić wszystko, żeby do rozlewu krwi nie dochodziło – czy to przy okazji masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku, czy w trakcie późniejszych dramatycznych wydarzeń. Wyszyński pamiętał, jak wielką ofiarę złożyła Warszawa w sierpniu 1944 roku. Jest też taka historia, która chyba dobrze oddaje przeżycia prymasa dotyczące tamtych wydarzeń. Mianowicie pod koniec powstania, kiedy spacerował w Laskach i patrzył na Warszawę, niszczoną już wtedy systematycznie przez Niemców, spadła mu pod nogi nadpalona kartka z dwoma słowami: "Będziesz miłował". On te słowa uznał za motto życiowe swojej drogi. Po śmierci kard. Wyszyńskiego żołnierze batalionu Parasol przekazali mu jeden z orderów Virtuti Militari, który właśnie eksponujemy w naszym muzeum na specjalnej wystawie.
Mam wrażenie, że od kilku lat 1 sierpnia jest jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą rocznicą w roku. Pamięta o niej dużo ludzi młodych, którzy Powstanie Warszawskie znają tylko z książek, filmów i przekazów internetowych. Czy dokonała się zmiana pokoleniowa?
Fenomen Powstania Warszawskiego jest ogólnopolski i to jest niesamowite. Z badań przeprowadzonych w ostatnich latach wynika, że 1 sierpnia to jedna z najbardziej znanych Polakom dat. Co więcej, nie przechodzą wobec tej daty obojętnie, ponieważ w tym dniu w wielu polskich miastach coś się dzieje. O godz. 17:00 ludzie przystają na chwilę, wyją syreny. To buduje pewną wspólnotę. Każdy, kto choć raz był w Warszawie w godzinę "W", zatrzymał się na ulicy i przez minutę trwał w bezruchu, wie, że to niezwykle silne i mocne przeżycie pokazujące, że możemy być razem. Że pamięć potrafi nas łączyć.
Co robić, żeby taką atmosferę utrzymać jak najdłużej?
W ostatnich latach zwłaszcza historia najnowsza zaczyna wśród młodych ludzi bardzo mocno kiełkować. Moim zdaniem to wynika z wielu zaniedbań popełnionych wcześniej, kiedy o historii mówiono najczęściej w sposób sztampowy. Oczywiście nie mam nic przeciwko takim wydarzeniom jak składanie kwiatów itp., bo tego typu uroczystości wpisują się w pewien element pokazywania, że państwo pamięta o ważnych rocznicach. Natomiast jeśli towarzyszą temu różnego rodzaju akcje, takie jak choćby oddawanie krwi 1 sierpnia, że powstają murale, organizowane są biegi – to wszystko pokazuje, jak powinniśmy myśleć o historii. Ona powinna być wokół nas, a nie tylko taką podręcznikową pamięcią od rocznicy do rocznicy.
Powstanie Warszawskie wybuchło 76 lat temu. Świadków tamtych wydarzeń jest z każdym rokiem coraz mniej. Czy nie jesteśmy winni powstańcom czegoś więcej, niż tylko wdzięczność hołd i pamięć? Nie wystarczy krzyknąć raz w roku: "Chwała bohaterom!". Potrzebne są czyny.
Absolutnie tak i tutaj są dwie drogi. Pierwsza to działania instytucji państwa oraz pomoc powstańcom, także finansowa. Druga – wsparcie ze strony młodych ludzi. Było czymś niesamowitym, kiedy w czasie pierwszej fali pandemii to właśnie często młodzież dostarczała powstańcom leki i żywność. Byli i pamiętali o nich. Jeśli ci starsi ludzie, niekiedy po latach więzienia, zapomniani i żyjący często na marginesie, mogą się teraz otaczać młodymi ludźmi, którzy ich słuchają, rozmawiają z nimi, to jest to coś nie do przecenienia. I nie chodzi tylko o powstańców warszawskich, ale w ogóle o wszystkich, którzy przeżyli II wojnę światową. Oni faktycznie odchodzą i za chwilę nie będzie już takich świadków historii, więc rozmowy z nimi, w tym nagrywanie wspomnień, to jest sprawa fundamentalna.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.