Ruch Wspólna Polska – Trzaskowski w butach Wałęsy
  • Antoni TrzmielAutor:Antoni Trzmiel

Ruch Wspólna Polska – Trzaskowski w butach Wałęsy

Dodano: 
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Rafał Trzaskowski w wykreowanym na ideał studiu był trochę prowadzącym show, który ma uwieść, ale i naprowadzić oraz zrecenzować gości zgodnie z ustalonym z góry scenariuszem. PBWR (Ponadpartyjny Blok Walki z Rządem) wypreparowany jest z sensu. Dziś emocje ogniskuje koronawirus, symbolem jest premier w kwarantannie, a nie Henryka Krzywonos i „związki zawodowe samozatrudnionych”.

Polacy, naród szczęśliwie polityczny (zatem taki, który przedmiotem być nie chce), zarazem jakoś szalenie nie lubią słowa „partia” – choć to ona jest konstytucyjnie i dla demokracji kluczowa. Odkrył to na nowo Rafał Trzaskowski. Niegdyś były: „Sojusz [Lewicy Demokratycznej]”, „Unia [Demokratyczna/Wolności]”, „Akcja [Wyborcza Solidarność]”, „Stronnictwo [Ludowe]”, „Kongres [Liberalno-Demokratyczny]”, „Porozumienie [Centrum]", itp. itd. „Ruch” zresztą też już był. Raz „Ruch Stu” Czesława Bieleckiego. Dwa – „Ruch Społeczny AWS”, partia ówczesnej władzy, która wobec zbliżającego się wyborczego armagedonu, pod koniec rządów UW-AWS próbowała odgrzać emocje sprzed paru lat, uspołecznić się. Mam wrażenie, że Ruch Trzaskowskiego, bo pewnie tak zostanie zapamiętany, wchodzi w dokładnie te same buty – byłej partii władzy, która próbuje się uspołecznić. Zarazem wątpię by zdroworozsądkowi w większości Polacy uznali, że jeśli słonia w składzie porcelany nie będziemy nazywać po imieniu, to prawie tak jakby go nie było. Nawet jeśli to de facto balonik w kształcie słonia. I to taki, z którego już uchodzi powietrze. Dokładnie tak jak z RS AWS, który miał równie popularnego showmena – premiera Jerzego Buzka.

Bo ten strasznie dłużący się po "Drugim śniadaniu mistrzów" show w TVN24 to nic innego, tylko trzecia młodość Platformy.

Trzecia młodość Platformy

Jak PO u swego zarania, tak Ruch Wspólna Polska opiera się na politykach sprawujących lokalnie wszechpotężną władzę, którzy dla podkreślenia swojej „lepszości” wolą tytułować się „samorządowcami”. Zresztą, Trzaskowskiemu się to mieszało – mówił „my samorządowcy” i non-stop opowiadał o swojej kampanii prezydenckiej. Robiło to zarazem wrażenie, jakby to był szczyt jego osiągnięć – dokładnie tak jak starzy rodzice dorosłych dzieci wspominają ich pierwsze kroczki czy klasówki. Jakby było minęło. Miło wspomnieć prawdziwy sukces.

A to, że prezydenci: Aleksandra Dulkiewicz, Jacek Jaśkowiak (ostatnio brał udział w prawyborach na kandydata antypisu na prezydenta), Krzysztof Żuk (wiceminister skarbu państwa w rządzie Donalda Tuska), czy Tadeusz Truskolaski (ojciec posła PO – Krzysztofa) ze sobą ściśle współpracowali na niwie politycznej, nie jest odkryciem. Teraz związek sformalizowali w RWP (dobrze, że nie w RWPG;-).

Tyle, że oryginalne, wsparte przez samorządowców przeobrażenie UW w PO, miało wymiar politycznego ojcobójstwa. Patrz zdrada młodzieżówki UW (wówczas to było ważne), która wybrała nową partię Donalda Tuska za sprawą osobistej decyzji jej szefa – Sławomira Nowaka (tak, tak, to początek paktu stalowego między panami). Tego ojcobójstwa nie mógł długo Donaldowi Tuskowi wybaczyć Adam Michnik. Wówczas Tusk ze Schetyną, z prawie z tymi samymi ludźmi, którzy teraz są w PO (śp. Zyta Gilowska, Maciej Płażyński czy Zbigniew Religa byli tylko na chwilę) autentycznie zaryzykował, przekroczył Rubikon, ulepił coś odmiennego. Co nie było oczywiste, że to on wygra z „partią o najwyższym stężeniu profesorów na metr kwadratowy”. Wiedzieli to wszyscy w PO i stąd też Tuska pozycja w partii. Bo ryzyko się wówczas opłaciło.

Trzaskowski woli inaczej. Ucieka od bycia liderem, wodzem. Z dziesięcioma milionami głosów, tuż po wyborach, u wiernie sekundującej mu Katarzyny Kolendy-Zalewskiej, deklarował swoją lojalność wobec… Borysa Budki (czym ją ewidentnie wówczas zawiódł). Tego Budki, o którym wszyscy już chyba wiedzą, że jest to jest, ale przywódcy z niego nie będzie. A jednak Rafał Trzaskowski jest, bo tak najwyraźniej woli, być tylko jego zastępcą. I to się w sobotę nie zmieniło.

Ucieczka od bycia liderem

Teraz – tworzy Ruch de facto swego imienia, a jednak, jak to ujęto w „Faktach” TVN – „nie chce być liderem, a jedynie koordynatorem”. Plotki o podjęciu przezeń ryzyka i rezygnacji z funkcji prezydenta by budować coś nowego, okazały się płonne. Trzaskowski podczas swego wystąpienia mówił, że czeka ich „dużo pracy”. Kto ją wykona? Trzaskowski nie pozostawiał złudzeń: wolontariusze. I wymieniał ich półtoratysięczny zastęp… w całej Polsce. Wolne żarty – przecież Platforma ma więcej członków wśród pracowników warszawskiego ratusza. Ale skoro jeden z Platformersów mówił tuż po wyborach, że Trzaskowski teraz ma być „prezydentem Warszawy na pół etatu”, to zważywszy na obowiązki partyjne, związek zawodowy, który też chce zakładać, to na RWP zostaje mu jakaś 1/5 etatu.

Wniosek? Trzaskowski swojemu kierowcy (który wszak nie zapłaci za parkowanie podniesionych przez niego stawek, tylko warszawiacy) może na pytanie "dokąd?". odpowiedzieć jak nieżyjący premier Oleksy – „wszędzie jestem potrzebny”. Z pewnością wszędzie wszystko uświetni swoim physis. Tylko, że z RWP chleba nie będzie. Jej działacze będą musieli porozumieć się z całą resztą antypis – od Konfederacji, przez Romana Giertycha, który zdaniem ex-ministra i niedoszłego szefa PO, właśnie zdobył ostatnią kompetencje na prokuratora generalnego, po SLD, które w sprawie Romana G. jest "za", a nawet "przeciw". Tak też w wielkim „antypisie” wybitni działacze RWP dostanie tyle, co Mateusz Kijowski (chyba, że pracy w PZPN już nie będzie).

Czego szukają Wiecznie Młodzi, Wykształceni po Francusku, z Najdroższych Miast?

Skoro Trzaskowski nie zaproponował ideowo niczego nowego, stąd analiza musi więc obszernie omawiać „rebranding” i nazwiska z jego peletonu. Przez blisko dwie godziny Rafał Trzaskowski mówił głównie o… władzy PiS. Czasami dość zaskakująco. Gdy proponował pieniądze dla nauczycieli za zajęcia dodatkowe to zastrzegał, że będą… jeśli dostanie je od rządu. Itd., itp.

Oczywiście w wystąpieniu akcent padał na słowo „atmosfera”. Atmosfera dzisiejszej Polski. Znów nie było żadnego krytycznego słowa pod adresem bloku „antypis”. Zadziwia zadaniowanie wolontariuszy Ruchu na analizę potrzeb sąsiadów, które to dopiero mają stworzyć diagnozę społeczną, co jest w Polsce nie tak. Tacy jak ja, zwykli zjadacze chleba powszedniego, mogą sypać jak z rękawa. Potrafiła coś zauważyć lewica z jej „Dobrą zmianą w miastku”. Ale najwyraźniej nie ci Wiecznie Młodzi, Wykształceni po Francusku, z Najdroższych Miast (WMWpFzNM). Najwyraźniej racje miał, cytowany przeze mnie w poprzedniej analizie [LINK], poseł KO Paweł Zalewski – obóz antypis nadal nie wie dlaczego przegrał w 2015 r. i szukanie przyczyn zajmie mu jeszcze rok-dwa. To też memento dla dzisiejszej władzy – refren „jest spoko, jest spoko, więc o co wam chodzi” – przypomnijmy, jest ironiczny.

„Nowa Solidarność” – rozwiązanie najgorsze z możliwych

I jeszcze jedno. PO w ciągu ostatnich tygodni włożyło w promowanie „Nowej Solidarności” tyle wysiłku, ile wydało na kampanie ex-prezydenta Bronisława Komorowskiego i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej razem wziętych, więc w odróżnieniu od byłych liderów, nie mogli o niej zapomnieć. Musieli coś z tym brandem zrobić. Wybrali najgorszy z możliwych – związek zawodowy. III RP, bojąc się Solidarności, od zarania zrobiła wszystko, by WMWpFzNM związki kojarzyły się jak najgorzej. Na pewno nie z sukcesem. Receptą nań miało być „zmień pracę i weź kredyt”.

Mało tego, związek zawodowy samozatrudnionych, bo tak brzmi propozycja, nie tylko jest nierealny prawnie (a PiS tego nie zmieni), ale przede wszystkim bez sensu – Rafał Trzaskowski proponuje, by ci, którzy są managerami w korpo, choć formalnie prowadzą działalność, należeli do tego samego związku, co ich podwładni, też formalnie samozatrudnieni. To nie tylko w prawdziwym świecie nierealne, co bez celowe. Z czym mieliby walczyć razem, skoro walczą między sobą? Celem jest walka z „władzą PiS” – jednoznacznie wskazuje Trzaskowski. A to, co przyznaje, robią partie i wybory, a nie ruchy społeczne.

Zresztą, Trzaskowski i w tej sprawie chce być tylko trochę w ciąży. Stąd najwyraźniej reaktywacja Henryki Krzywonos, która na antenie podpisała weksle zaufania Rafałowi Trzaskowskiemu. Robiła to tak ostentacyjnie, jakby się przy tym zastrzegała. WMWpFzNM może i ją kupowali za Tuska jako swoją „Annę Solidarność”, ale czy uznają ją za przywódcę? Czy ona jest na to przygotowana, skoro kontrfaktycznie mówiła Trzaskowskiemu, że samozatrudnieni „gdy zachorują nie mogą liczyć na żadną pomoc”. Rzecz w tym, że to za PO, w 30 proc. mimo opłacania składek, wyświetlali się w systemie na czerwono jako nie mający prawa do lekarza pierwszego kontaktu, podczas gdy pierwszy minister zdrowia z PiS – Konstanty Radziwiłł – zniósł tę głupią weryfikację. I to powołując się na… konstytucję. Krzywonos, beneficjentka renty specjalnej przyznanej przez premiera Donalda Tuska, może tego nie wiedzieć. Ale zarazem nie może liczyć na sukces. Jest bowiem uosobieniem innego pokolenia, uosobieniem nagrodzenia jednostki pod pretekstem zasług Solidarności za walkę z PiS, a nie załatwieniem problemów całego środowiska weteranów Solidarności (to dopiero teraz robi PiS – ale zaznaczmy za słabo, nie obejmując na przykład wdów, które cenę, także tę materialną, za działalność mężów zapłaciły ogromną, a teraz są same, chore i biedne, czego nie można powiedzieć o wdowach po tych, którzy ich mężom życie skracali).

Ponad-Partyjny Blok Walki z Rządem Mateusza Morawieckiego

Podsumowując – przed wojną też uciekano od partyjniactwa, które tak dosadnie krytykował Józef Piłsudski. Dlatego stworzono BBWR – Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem Józefa Piłsudskiego. Rafał Trzaskowski zaproponował w sobotę PBWR – Ponad-Partyjny Blok Walki z Rządem Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego.

Mówił Trzaskowski też o ekologii, ale w najważniejszej kwestii dla Polaków, poza krytyką, nie miał nic do zaproponowania. W wypreparowanym świecie wirtualnego studio, prezydent Warszawy jako organ prowadzącym dla części stołecznych szpitali mógł pokazać, co zrobił, by przygotować się na drugą falę koronawirusa. Przyszła ona właśnie w tym czasie, o którym wiosną w Polsacie partyjny szef Trzaskowskiego mówił, że wedle jego ekspertów, będzie już po koronawirusie i będzie to idealny moment na wybory prezydenckie. Rządy III RP nie radziły sobie z upamiętnieniem Powstania Warszawskiego. Więc ówczesny prezydent Warszawy błyskawicznie zbudował własne muzeum i uroczystości na skalę światową. Bo Warszawa ma olbrzymi budżet i własny szpital mogłaby postawić równie szybko, co w Wuhan. Ale także w temacie tak prostym, jak tabliczki z ulicą śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którą to inicjatywę Rafał Trzaskowski obiecał, znów jest „za, a nawet przeciw” i dlatego Polacy potraktują go jak Lecha Wałęsę. Na niego też głosowały miliony. A dziś miliony odtwarzają: Wąłęsa, oddaj moje sto milionów.

Antoni Trzmiel jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl, Telewizji Polskiej, Polskiego Radio, ale za przedstawione powyżej poglądy nie ponosi winy żadna z redakcji, tylko on sam.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także