„Nowa nienormalność”. Diagnoza jutra

„Nowa nienormalność”. Diagnoza jutra

Dodano: 23
"Nowa nienormalność"
"Nowa nienormalność" Źródło: PCh24.pl
Piotr Relich | Obraz pandemii zmieniał się na przestrzeni ostatnich miesięcy jak w kalejdoskopie. Jednak przesłanie filmu „Nowa nienormalność” pozostanie aktualne jeszcze długo; ktoś wykorzystuje obecny kryzys do całkowitego przemodelowania znanego nam świata.

Trudne początki

Kiedy na przełomie lipca i sierpnia zaczynaliśmy prace nad filmem dokumentalnym „Nowa (nie)normalność”, nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali przedsięwzięcia. Koronawirus dotknął tak wielu elementów naszego życia, że nie wiedzieliśmy w co włożyć ręce. Zastanawialiśmy się jak w nieco ponad godzinę opowiedzieć historię dotyczącą każdego z nas? Jak w jednym dziele zamieścić opowieść o służbie zdrowia, skuteczności – albo właściwiej, jej braku – lockdownów, o ledwo zipiącej gospodarce, o roztrzaskanym życiu psychicznym i duchowym milionów Polaków? Jak nie zatrzymać się na kwestiach powierzchownych, nie popaść w banał, a z drugiej strony nie odlecieć w teorie z kosmosu i narracje zbyt proste aby były prawdziwe?

Na początku towarzyszyła nam obawa o dobór gości. Nie wszyscy od razu godzili się na wystąpienie przed kamerą. Dopiero po wielogodzinnych wysiłkach, długotrwałym budowaniu zaufania, niekończących się rozmowach i czasem pomocy z zewnątrz udawało się przeprowadzić wywiad. Odczuwaliśmy wrażenie, że w niektórych środowiskach zapadła swego rodzaju zmowa milczenia. Niepisana zasada omerty, której nie chciano złamać w obawie przed konsekwencjami; wykluczeniem ze środowiska, ostracyzmem, kłopotami w pracy.

Ale potrzeba prawdy była silniejsza. Dr Zbigniew Martyka z Dąbrowy Tarnowskiej jako jeden z pierwszych powiedział, że ta pandemia nie jest tak straszna jak ją malują. Podobnymi wnioskami podzielił się z nami również Paweł Basiukiewicz, kardiolog i internista z Grodziska Mazowieckiego. Obaj byli zgodni także co do jednej kwestii: lockdown zabija, a kwarantanna paraliżuje. Przestawienie służby zdrowia na tory epidemiczne wcale jej nie udrażnia, ale szczelnie zamyka dla cierpiących na inne – nie mniej niebezpieczne niż COVID – choroby. Podczas prac nad filmem dotarliśmy do dramatycznych świadectw. Gdyby nie wytrwałość rodziny i działania wbrew oficjalnym „procedurom”, części z tych osób już by z nami nie było. To potwierdzenia diagnozy bohaterów, którzy jak mantrę powtarzali; wkrótce zobaczymy dodatkowe śmierci nie „na koronawirusa”, ale z powodu środków jakie zostały przedsięwzięte do zwalczenia go. Sytuacja z jesieni i znacząco odbiegające od normy wskaźniki zgonów tylko potwierdziły to, co nasi goście przewidywali kilka miesięcy temu.

Podczas gdy naokoło słyszmy wyłącznie o zagrożeniu jakie niesie koronawirus dla naszego ciała, niewielu z nas zdaje sobie sprawę jak ogromnym spustoszeniem dla życia psychicznego i duchowego jest zamknięcie całego społeczeństwa na wiele miesięcy w domach. Ten temat jakby nie istniał w mediach głównego nurtu, a tutaj też mieliśmy do czynienia z „pandemią”. Nasi goście podkreślają, że dystans społeczny niesie także konsekwencje moralne; zabija nasze relacje, wywraca do góry nogami system wartości, antagonizuje społeczeństwo i przykuwa na dodatkowe godziny przed szklane ekrany.

Gwałtowne przyspieszenie

Ale kwestie zdrowotne to jedynie nieodzowny wstęp, podstawa do pójścia dalej. Kruszenie kopii o maseczki czy teleporady jedynie przysłania nam szerszy obraz. To co wyłania się zza horyzontu nie napawa optymizmem. Dlaczego przy okazji epidemii słyszmy apele Światowego Forum Ekonomicznego o potrzebie „wielkiego resetu”, konieczności „przemyślenia kapitalizmu”? Skąd w kontekście koronawirusa słowa premiera Morawieckiego o „wojnie światowej” zmieniającym układ sił na świecie, czy budowie „nowego porządku świata”? Nasi rozmówcy, m.in. Paweł Lisicki, Tomasz Wróblewski, Łukasz Warzecha czy Tomasz Teluk głowili się nad tym od miesięcy. Efekty ich przemyśleń usłyszą Państwo w naszym filmie.

Komuniści mieli zwyczaj nawiać: „nie pozwól aby dobry kryzys się zmarnował”. I faktycznie, dzięki koronawirusowi wiele środowisk załatwia sprawy, które w innym przypadku wymagałyby wielu lat debat, lobbowania czy naciskania na opinię publiczną. I tak Unia Europejska wykorzystuje budżet odnowy na powiązanie go z kwestiami tzw. praworządności, niesamowite przychody z tytułu prac nad szczepionką odnotowują koncerny farmaceutyczne, a na zamknięciu w domach całych społeczeństw zyskują usługi kurierskie (właściciel Amazona został w czasie pandemii najbogatszym człowiekiem świata), media społecznościowe i rynek wysokich technologii.

Ekonomiści w Stanach Zjednoczonych na początku przewidywali, że po kryzysie nastąpi gwałtowne odrodzenie życia gospodarczego. Po kilku miesiącach musieli jednak zmienić przewidywania. W miarę trwania pandemii okazało się, że wykres przypomina bardziej literę „K”, gdzie przedłużające się lockdowny najbardziej sprzyjają bogatym. Zubożenie klasy średniej gwałtownie postępuje. Dla przedsiębiorców obecna sytuacja to prawdziwy kataklizm. Czy mamy do czynienia z przyspieszonym procesem likwidacji klasy średniej, własności prywatnej, przekierunkowaniem kapitału w stronę wielkich korporacji? Czy część podmiotów zainteresowane jest przedłużaniem trwającej sytuacji? Zwłaszcza tych, mających niesamowite możliwości wpływania na opinię publiczną?

Bo ktoś zafundował opinii publicznej pandemię strachu. Już mniejsza o celowość tego procesu; w ostatnich miesiącach byliśmy świadkami nakręconej przed przekazy medialne spirali grozy, odbijającej się na kondycji psychicznej nas wszystkich. W Polsce tylko jeden (sic!) regionalny portal, w trosce o dobro czytelników zdecydował się odejść o praktyki podawania codziennych raportów o dobowym przyroście zakażeń. A przerażone społeczeństwo może wymusić na rządzących określone działania, bo jak mówi jeden z naszych rozmówców „w niektórych sprawach rząd nie rządzi, ale reaguje w obawie, że w najbliższych wyborach ich usuną”. I tu pojawia się pytanie; sami na siebie nałożyliśmy ograniczenia? Czy może postawy wymuszające takie, a nie inne reakcje w walce z koronawirusem ktoś nam umiejętnie podsunął?

W tworzeniu medialnego obrazu pandemii bezspornie wzięły udział wielkie korporacje medialne z Facebookiem i YouTube na czele. Oprócz obcinana zasięgów, „shadowbaning’u” czy wprowadzania odpowiednich algorytmów, pojawiły się odnośniki do „jedynej słusznej narracji” o koronawirusie. Narracji zbudowanej w oparciu o gremia eksperckie, ale jedynie te wybrane. Bo komu mamy wierzyć? Szalonemu matematykowi z Imperial College, autorowi strategii flattening the curve od dwudziestu lat zajmującemu się zawodowo straszeniem całych społeczeństw? Czy może tysiącom ekspertów i pracowników służby zdrowia podpisanych pod deklaracją z Great Barrington, wzywających do wyjścia z lockdownów?

Kiedy opadnie bitewny kurz

Czeka nas wielki reset. Reset systemów gospodarczych, politycznych i religijnych. Przeformatowanie kontaktów społecznych i dotychczasowych wartości. Technokratyzacja życia codziennego na masową skalę. Ta cicha i pełzająca rewolucja, bez wystrzałów i tłumów na ulicach dokonuje się ponad głowami zamkniętego w domach i podłączonego do sieci społeczeństwa. Niektórzy porównują tą pandemię do wojny światowej, po której musi nastąpić nowy porządek. Dzięki naszemu filmowi dowiedzą się Państwo kto w tej wojnie jest agresorem, kto atakowanym, kto na tym wszystkim straci, a kto zgarnie całą pulę. Nie jest to wizja optymistyczna, ale widocznie takie mamy czasy. Czasy heroizmu, świadectwa, ale przede wszystkim - stanięcia w prawdzie.

Wprowadzenie „nowej normalności” (z resztą jak w każdej rewolucji) wymaga stworzenia nowego człowieka. I być może o to właśnie w tej całej układance chodzi? O ukształtowanie człowieka czerpiącego wiedzę jedynie ze stron „walczących z dezinformacją” lub innych „fact-checkkerów”? Człowieka opierającego działanie jedynie o wytyczne reglamentowanych gremiów naukowych i ośrodków politycznych, bezgranicznie ufającego nowym technokratycznym „świeckim świętym” i „zbawcom świata”? Człowieka zastraszonego, utrzymywanego w poczuciu ciągłego zagrożenia; gotowego za cenę bezpieczeństwa wyrzec się wszystkich praw i wolności? Człowieka pozbawionego nadziei, odciętego od potężnej siły jaką daje życie duchowe? Naszym zdaniem, wizja rzeczywistości po koronawirusie będzie bardziej przypominać dom wariatów. Nową nienormalność.

Czytaj też:
Kolęda w czasie pandemii będzie. Proboszczowie zdecydują
Czytaj też:
Zaskakująca decyzja organizatora Grand Press. "Przepraszam wszystkich nominowanych"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także